Jeden dzień z życia
Obudziłem się dzisiaj w pełni szczęśliwyGotowy na długą wiosenną wyprawę A słońce świeciło w ten dzień urodziwy Na swoją poranną prosiło mnie kawę Wyszedłem z mieszkania wielkich przygód chciwy Po blask w oczach szefa, uznanie i sławę By zasiąść za stery wielkiej ciężarówki Zarobić w ten sposób grosze i złotówki.
Potem już jechałem w swą podróż służbową Po krętym asfalcie co jak wąż się wije Zajadając w pośpiechu linię drogową Goniłem zegarek na łeb i na szyję. Mijałem poezję tę śpiewną majową Co w leśnym korytarzu swoją twarz kryje Za oknem jak widmo mi nagle wyrosła Sylwetka Krakowa tak bardzo wyniosła.
Zwiedziłem to miasto, tak piękne, wspaniałe Lecz tylko niestety z okna samochodu Znam te ulice i ich nazwy całe Lecz choć nie poznałem Królewskiego grodu To jednak me serce tak dzielne, wytrwałe Przysięgło wrócić i zaczerpnąć miodu Pojechać na Wawel, zwiedzić Sukiennice I wszystkie te stare Królewskie ulice.
Tymczasem skończyłem załatwiać swe sprawy A myśli uniosły do mej ukochanej I gnałem z powrotem do mojej Warszawy Po drodze słonecznym promieniem utkanej I Choć nie zaznałem uznania i sławy Pomimo swej pracy dobrze wykonanej Wróciłem do łóżka i padam zmęczony Usypiam samotnie kobiety spragniony. |