I
po co ja się pchałam na ten świat... Myśl tą chyba jako pierwszą
świadomą zarejestrował mój umysł maleńki w wieku czterech lat. To wtedy
słyszałam ciągle niczym muzykę zapętloną słowa powtarzane przez
zdesperowanych rodziców: "Utrapienie z tym dzieciakiem". Jako najmłodsza
z licznego rodzeństwa zaczęłam chadzać swoimi ścieżkami jak bezpańskie
kocię. Z czasem przyzwyczajenie stało się naturą i zostało ze mną na długie lata.
Za delikatna i zbyt marzycielska na wieś,
za wsiowa i nieco kanciasta do miasta. Los już taki jest. Lubi czule
gładzić po głowie i karmić marzeniami by potem ogłuszyć ciosem jak
zawodowy bokser. Rosłam nieśmiało w kokonie własnej nieświadomości z
zaciekawieniem oglądając świat swoimi niebieskimi, zamyślonymi oczami.
Niejedna czekała mnie niespodzianka, niejedno zaskoczenie czaiło się za
kolejnym zakrętem... Uczyło mnie życie trzepiąc po ciekawych świata
łapkach niejednokrotnie. Talent wybitny posiadałam do pakowania się w
różnego rodzaju kłopoty i przyciągania do siebie ludzi barwnych niczym
rajskie ptaki. Do tego duszę romantyczną, wszystko przeżywałam ze
zdwojoną siłą. Poczucie humoru, cięta riposta, ironia niczym osobista
tarcza ochronna. Los obdarzył mnie cennymi darami... To co przeżyłam, co
zaprowadziło mnie tu gdzie teraz jestem i co uczyniło ze mnie kobietę
spełnioną... Kilka urywków z życia, obrazów w ulotnej pamięci
utrwalonych postanowiłam spisać by wywołać uśmiech czytelnika, a może i
chwilę zadumy. Nazywam się Anna Sari i jestem kobietą spełnioną...