Ostatnio dodane [ proza ]

stajenny. część piąta. [J. P.]
stajenny. część czwarta [J. P.]
stajenny. część trzecia [J. P.]
stajenny. część druga [J. P.]
stajenny. część pierwsza [J. P.]
samotna plaża [J P.]

Ostatnio dodane [ poezja ]

żonglerka [A. S.]
niepokorna [A. S.]
nostalgia [A. S.]
ludzki los [E. J.]
o ponownym znajdowaniu sensu [J. W.]
posłuchaj miły [A. S.]
gumisie [U. P.]
o zwyczajności [S. P.]
cicho sza... [A. S.]
noworoczne szaleństwo [M. K.]
za późno [A. P.]
prośba [I. N.]
gdzie jesteś [M. K.]
twoje oczy [M. K.]
zostałem dziadkiem [J. P.]
uparcie i skrycie [A. S.]
za późno na żal [M. K.]
list [M. K.]
polowanie [M. K.]
czyściec mój [M. K.]
ostatnia decyzja [M. K.]
własny dom [M. K.]
zawiodłeś [M. K.]
prawdziwa [U.P.]
majtki [M. B.]
je suis [M. B.]
samotność [M. F.]
przyspieszam kroku [A. S.]
zakochanie ? [A. S.]
czy już czas [J. W.]


wszystkie dodane ostatnio, a
nie uwzględnione tutaj teksty
dostępne są w archiwum


Warto przeczytać
-
-
-
-
-
-


Dźwiękiem zaplątani

Anna Łotysz
zwierzenia drewnianej róży


Krzysiek Banita Kargól
na śmierć mnie skazano

Krzysiek Banita Kargól
ostatni spacer


więcej zaplątanych w czytane i śpiewane słowa dźwięków pojawi się wkrótce w osobnej zakładce.


Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0



Formularz logowania


Witaj, Gość · RSS 2024-04-27, 05:56
Główna » Artykuły » Prozą pisane

Skowyt.


_______________________________________
To ja. Kobieta, matka, kochanka. Nazbyt emocjonalna na dzisiejsze czasy. Amatorsko piszę, maluję, gram na gitarze i śpiewam. Zawodowo - opieka paliatywna w Hospicjum.



Skowyt


Panującą ciszę zakłóca jedynie delikatny szum klimatyzatora pracującego w budynku przez całą dobę. Pacjenci pozostający pod opieką placówki, muszą mieć idealne warunki by tu funkcjonować i o to właśnie codziennie i niezmiennie, na czterech zmianach, zabiega cały personel medyczny Domu Opieki. Pomimo ciągłego działania klimatyzacji czuję w powietrzu jakiś nieokreślony ciężar. To pewnie zwyczajny brak świeżego powietrza. W końcu skończyłam dwunastogodzinny dyżur. Trzeci w tym tygodniu, mam prawo być niedotleniona.

- Hej, co ty tak stoisz? Nie masz siły się przebrać? Pomogę ci... - słyszę rozbawiony nieco głos kolegi po fachu.
- Nie, dziękuję. Tylko się zawiesiłam... w myślach – obdarowałam go wymuszonym uśmiechem odpowiadając.
- Nie popędzam koleżanki, ale jak się koleżanka pośpieszy to ją podrzucę do domu – rzucił jeszcze biegnąc już do swojej szafki.
- Bardzo dziękuję za troskę i chęć pomocy, ale nie dziś. Dziś pójdę piechotą, brakuje mi tlenu. Szybki spacer dobrze mi zrobi.
- To tobie zmarły dziś dwie pacjentki? - spytał już nieco zniżonym głosem – Zgoda, idź ale nie myśl za dużo o tym.
Zamykając za sobą drzwi wyjściowe dla personelu znajdujące się na tyłach budynku stanęłam twarzą w twarz ze swoim smutkiem. Nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że odchodzą. Fala świeżego, porannego, chłodnego powietrza przyjemnie uderzyła mnie w twarz. Minęła dłuższa chwila, zanim zdołałam odetchnąć pełną piersią, tak jakbym za wszelką cenę chciała zostawić ten bagaż złych emocji tutaj i nie targać go ze sobą do domu. Pozwoliłam wszystkim najmniejszym komórkom poczuć tę przyjemność jaką daje oddech.
Szłam szybko, wiedziałam, że będę w domu zanim on wyjdzie z łazienki. Zrobię mu kawę. A może wślizgnę się do niego pod prysznic. Przyjemnym ciepłem otuliła mnie ta myśl. Jeszcze kilka minut i wtulę się w jego wilgotne ciało, poczuję na twarzy mokrą, pachnącą mydłem skórę. Poczuję na sobie jego niecierpliwe dłonie, usta na moich ustach i będzie jak dawniej. Tak bardzo pragnęłam właśnie w tej chwili znaleźć się w jego ramionach. Poczuć się znowu młoda i bezpieczna. Kiedy ostatnio byliśmy razem, kiedy kochaliśmy się? Bezczelne pytania kłębią się w mojej głowie. Kiedy w ogóle ostatnio mięliśmy dla siebie czas?
Pamiętam te beztroskie lata, kiedy śmialiśmy się do rozpuku. Kiedy w godzinach miejskiego szczytu szukaliśmy miejsc, w których moglibyśmy się bezwstydnie całować nie wzbudzając zainteresowania gapiów. Na wspólnych spacerach robiliśmy zdjęcia. On mi, ja jemu. W pierwszych latach naszego wspólnego życia, śmialiśmy się i kochaliśmy zwiedzając wszystkie zakątki swoich ciał w najmniej oczekiwanych sytuacjach i miejscach. Byliśmy nierozłączni i zjednoczeni w najprostszych codziennych czynnościach, a życie płynęło własnymi torami gdzieś obok nas. Byliśmy poza i ponad. Najważniejsi dla siebie, wszędzie razem.
Dzień się dopiero zaczynał. Napuszone białe chmury przesuwały się leniwie po niebie. Miasto spało jeszcze. Tylko z piekarni za rogiem wydobywał się cudowny zapach wyjętego prosto z pieca świeżego pieczywa. Przynaglona wspomnieniami i myślami o bliskości z ukochanym, czując skurcz w żołądku który został podrażniony zapachem chleba i na myśl o wspólnym śniadaniu, pobiegłam. Zgrzana z zaróżowionymi policzkami stanęłam w progu domu. Jak cudownie było poczuć zapach miejsca, w którym się żyje. Jeszcze troszkę senny, nie całkiem poranny, bo jeszcze przed otwarciem okien i wietrzeniem, ale już z nutą kawy w powietrzu.
Wstał wcześniej. Na tę myśl poczułam lekkie ukłucie rozczarowania. Spóźniłam się. Zdążył wziąć już prysznic. Rozbierając się w pośpiechu, nie zwróciłam uwagi, na stojące w przedpokoju dwie spakowane walizki.
- Halo! Jesteś tam? Dzień dobry! - krzyknęłam walcząc z suwakiem od dżinsów. - Zapowiada się piękny dzień. Liczyłam na to, że zanim wyjdziesz do pracy zdążymy wspólnie wypić poranną kawę. Miałam cholernie ciężką noc, wiesz? Tak się cieszę, że już jestem w domu, że ty jesteś! Jesteś???
Cisza trwała i trwała odbijając się głuchym echem od ścian...
- Kochanie! Jesteś?- krzyknęłam jeszcze raz, stojąc już w łazience w szlafroku i czując jego obecność tuż za sobą. Ogarnęło mnie przejmujące uczucie chłodu.
- Tu jestem - odpowiedział tak obcym głosem, że zadrżałam - Liczyłem na to, że wrócisz później. Chciałem, abyś to przeczytała.
- Stało się coś? - poszłam za nim do przedpokoju, w ręku trzymając pięknie złożony list. Dopiero teraz zobaczyłam walizki. - Wyjeżdżasz?
- Nie, nic się nie stało. Odchodzę.
Nie wiem czy to nadmiar powietrza, czy szok jakiego doznałam w tej chwili. Nie spuszczając z niego wzroku, parsknęłam głośnym, gardłowym, dzikim zwierzęcym śmiechem...



Powyższy tekst stanowi wyłączną własność autora i nie może być wykorzystywany i powielany bez jego zgody. ( Dz. U. 1994 nr 24 poz 83 z póź zm )
Kategoria: Prozą pisane | Dodał: Maargo (2013-04-11)
Wyświetleń: 918 | Komentarze: 4 | Rating: 2.0/1
Liczba wszystkich komentarzy: 4
4 wieszcz  
0
Tylko prawdziwe życie pisze takie scenariusze... Przepraszam, ale nic nie powiem sad

2 Maargo  
0
Krzyś, ja nie umiem poprawnie pisać. Zasady polskiej interpunkcji są mi prawie obce.... smile Więc nie czepiaj się moich kropek i przecinków tylko bądź tak dobry i poustawiaj je w odpowiednich miejscach przed dodaniem tekstu.... ha ha ha! A ja, będę Ci wtedy wdzięczna za pomoc.
Tematem moich wszystkich" arcydzieł pisarskich" jest człowiek i jego emocje, dlatego też opisuję takie chwile z życia ludzi, które potrafią to życie radykalnie zmienić. biggrin O niczym innym pisać nie potrafię.
Buźka wielka.
Wszystkie Twoje uwagi są dla mnie bardzo cenne, bo jesteś dla mnie autorytetem. Twoja proza mnie zachwyca.

3 Banita  
0
A to Ci dziękuję bardzo, choć nie wiem co Cię aż tak zachwyca hehe

Poprawiać? Toż by mi się korektor włączył i byś sama swojego tekstu nie poznała jakbym go przemeblował, a to wskazane nie jest ;P

1 Banita  
0
Tiaa. Pewne jest, że czytać Cię lubię. Pewne też jest, że się cieszę, że pojawiła się kolejna osoba lubiąca prozę. Tekst... Można coś powiedzieć? Jakoś nic mądrego do głowy mi nie przychodzi, przeczytałem sobie już dwa razy. Niestety życiowy. Czasami są tak idiotyczne sytuacje, że pozostaje jedynie ten zwierzęcy śmiech...

A te kropki i przecinki sławetne... Nie uważam się za znawcę, ale się staram i Tobie też to sugeruję. Przeczytać na spokojnie raz, drugi, trzeci. Poprzestawiać, przebudować czasami. Nagle się okazuje, że cały tekst wygląda inaczej... A jeden przecinek może zmienić zupełnie znaczenie zdania.

Zostawiam podobaśkę smile

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
[ Rejestracja | Wejdź ]
Stwórz bezpłatną stronę www za pomocą uCoz