Ostatnio dodane [ proza ]

stajenny. część piąta. [J. P.]
stajenny. część czwarta [J. P.]
stajenny. część trzecia [J. P.]
stajenny. część druga [J. P.]
stajenny. część pierwsza [J. P.]
samotna plaża [J P.]

Ostatnio dodane [ poezja ]

żonglerka [A. S.]
niepokorna [A. S.]
nostalgia [A. S.]
ludzki los [E. J.]
o ponownym znajdowaniu sensu [J. W.]
posłuchaj miły [A. S.]
gumisie [U. P.]
o zwyczajności [S. P.]
cicho sza... [A. S.]
noworoczne szaleństwo [M. K.]
za późno [A. P.]
prośba [I. N.]
gdzie jesteś [M. K.]
twoje oczy [M. K.]
zostałem dziadkiem [J. P.]
uparcie i skrycie [A. S.]
za późno na żal [M. K.]
list [M. K.]
polowanie [M. K.]
czyściec mój [M. K.]
ostatnia decyzja [M. K.]
własny dom [M. K.]
zawiodłeś [M. K.]
prawdziwa [U.P.]
majtki [M. B.]
je suis [M. B.]
samotność [M. F.]
przyspieszam kroku [A. S.]
zakochanie ? [A. S.]
czy już czas [J. W.]


wszystkie dodane ostatnio, a
nie uwzględnione tutaj teksty
dostępne są w archiwum


Warto przeczytać
-
-
-
-
-
-


Dźwiękiem zaplątani

Anna Łotysz
zwierzenia drewnianej róży


Krzysiek Banita Kargól
na śmierć mnie skazano

Krzysiek Banita Kargól
ostatni spacer


więcej zaplątanych w czytane i śpiewane słowa dźwięków pojawi się wkrótce w osobnej zakładce.


Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0



Formularz logowania


Witaj, Gość · RSS 2024-04-20, 15:58
Główna » Artykuły » Prozą pisane

Pamiętnik Samobójcy


Pamiętniki samobójcy
Krzysztof Banita Kargól

[ TEKST ZAWIERA WULGARYZMY I TREŚCI KTÓRE MOGĄ BYĆ UZNANE ZA OBRAŹLIWE. JEDNAK BY BYŁ SENS ZAMIESZCZENIA TUTAJ PAMIĘTNIKA SAMOBÓJCY MUSIAŁ ON POZOSTAĆ W SWOJEJ PIERWOTNEJ FORMIE. ]


Widziałem dziś starca. Może nawet nie był starcem, ale na takiego wyglądał. Żywe, choć niewidzące oczy, prawie namacalna pustka jaka go otaczał, wszystko to raniło żywe pragnienia istniejące gdzieś w mojej świadomości. Dlaczego? Banalne odpowiedzi, choć najłatwiejsze, są jednak trudne do zaakceptowania.

*****
Strach. Magiczne słowo określające istotę człowieka. Jest wszędzie, choć czasem wydaje się odchodzić darowując nam wolność myśli i pragnień. Ale tak na prawdę nie opuszcza nas nigdy. Czai się i czeka na odpowiedni moment by wbić w nas swoje ostre, zatrute szpony. Czy widzieliście kiedyś człowieka który się nie bał? Pokażcie mi go! Nie istnieje, bo nie boją się tylko ludzie umarli.

Ja też go znam. Od kilku tygodni, a może nawet miesięcy prześladują mnie wizje mojej własnej przyszłości. To nowe oblicze mojego samozwańczego przyjaciela jest we mnie kiedy się budzę, a kiedy zasypiam jest ostatnią zapamiętaną myślą. Wkrada się we wszystko co robię i nie pozwala zostawić się w szatni jak chwilowo niepotrzebny płaszcz. Jest wszędzie.

*****
Dopadły mnie wspomnienia. Wydaje mi się, że tylko one pozostały mi wierne. Ale wcale nie są doskonałe, o nie. Są tylko moje, ale tak samo jak realne życie mogą sprawić najbardziej namacalny ból. Uciekam czując na szyi lodowato ciepłe pocałunki ogarniających mnie słów, obrazów i całych dni z chronologicznym planem wydarzeń. Odwracam się i chcę stanąć przed nimi. To znowu on, nieodłączny towarzysz powoli zabierający mi wszystko co mam. Nawet moje marzenia.

*****
Noc. Ona zawsze potrafiła stworzyć atmosferę tajemnicy. Mordercy, oszuści, kobiety sprzedające miłość. Wszyscy upodobali sobie ciemność. Niosła ze sobą spełnienie, spokój, złudzenie intymności. W jej objęciach tworzyli wielcy, kochali namiętni, zasypiali samotni. Zastanawiam się do której grupy mam zaliczyć siebie. Myślę, i jedyne co potrafię powiedzieć, to pustka. To słowo wyłazi ze mnie samo, niczym nieprowokowane, niezapraszane. No cóż, już dawno przestałem panować nad własnym życiem. To nawet nie przypadek, nie ślepy traf, co to do cholery jest? Zamykam oczy, nie chcę widzieć umierającej we mnie wiary, ale to już nie pomaga. Nie wystarczy udawać, że wszystko jest tak jak wczoraj. Każdego dnia jest inaczej, problem w tym, że zazwyczaj jest gorzej. Zatykam uszy, nie chcę słyszeć dopadających mnie słów, ale to też nie działa. Już nie. Wszystko czego się boję wwierca się w głąb mojego jestestwa i powoli wyżera wszystkie moje myśli. Te zdrowe, bo innych mam pod dostatkiem. Czy to obłęd? Może tak właśnie to wygląda. Powoli traci się własną osobowość którą zastępuje inna, obca...

*****
Przestałem z tym walczyć. Obudziłem się dzisiaj i poczułem nagle w sobie świadomość własnych myśli. Od tego czasu mam wrażenie, że moje życie to nieustający pęd do samodestrukcji. Myśli wypełniają mi każdą wolną chwilę. Cały wolny czas jaki jeszcze posiadam mija mi na roztrząsaniu problemów które dla innych nie istnieją wcale lub są mało ważnym pieprzeniem bez sensu. Czasem czuję jak moją głowę wypełnia fizyczny ból. Mam wtedy wrażenie, że za chwilę rozpadnę się na kawałki i już nigdy nie potrafię ich poskładać. Czy to znaczy, że zaczynam wariować?

*****
Jeszcze nie. Jeszcze potrafię świadomie myśleć, czasem nawet potrafię wyciągać wnioski i konstruować w miarę sensowne wypowiedzi. Postanowiłem opisać swoje przeżycia, może ktoś kiedyś to przeczyta, a może to ja sam dzięki nim nie zatracę własnej świadomości. "Nie bolało nigdy, że jestem samotny, tylko to, że sam". Czy ktoś dostrzega subtelną różnicę między samotny a sam? To takie oczywiste, ale mam wrażenie, że nikt nie zwraca na to uwagi bo i po co zaśmiecać własne myśli takimi bzdurami. Biedni idioci. Nie wiecie, że żyję wśród was, ale ja wcale nie chcę byście o tym wiedzieli. Kolejny raz rodzę się dla potrzeb samego siebie i nic mnie nie obchodzi, że nikt tego nie dostrzega. Gówno prawda, właśnie tego mi potrzeba. Waszej uwagi, waszej akceptacji, waszej pieprzonej pomocy. Proszę, pomóżcie mi zrozumieć co się ze mną dzieje, bo jeszcze kilka dni i to mnie pokona. Jestem słaby, czasami tylko wydaje mi się, że jest inaczej i wtedy walczę z tym o samego siebie, ale żadna armia nie pokona wroga samotnie bez pomocy taborów, szpitali, oficerskiej mesy. Ja mam tylko tą ostatnią. Tam, na dole przy knajpianym barze i barmanie który po mistrzowsku udaje, że mnie słucha. "Wszystko zostaje, nic się nie zmienia, więc nie mów mi, że istnieje zapomnienie". Co za idiota to napisał? Ja zapominam coraz więcej. Nawet jej twarz ginie gdzieś w mrokach mojej pamięci przypominającej czarną dziurę. Kiedyś to właśnie ona dawała mi siłędo życia, do przetrwania kolejnego dnia. Dawała mi motywację której teraz tak bardzo mi brakuje. Czy zauważyłeś czym ludzie kierują się w swoim życiu? Zasadami. Zastanawiam się co to znaczy... Zasady, kodeks moralny, pewne niepisane prawa. Problem w tym, że ludzie stworzyli je chyba po to by móc je omijać...

*****
Mija kolejny dzień mojej drogi do poznania samego siebie. Wiem, że jeśli dojdę do jej końca będzie to oznaczać koniec tego co teraz przeżywam, ale wszystko będzie lepsze od katowania się nieustającą lawiną pytań i odpowiedzi. To nie prawda, że znam wszystkie odpowiedzi, choć ktoś kiedyś tak o mnie mówił. Mylił się, a raczej myliła. Kobieta. Powraca do mnie w myślach. Nie chcę tego ale co jakiś czas łapię się na tym, że słyszę jej głos, widzę jej sylwetkę w tłumie ludzi na przejściu dla pieszych i panicznie się boję, że to ona. Prawda jest taka, że nie chcę z nią rozmawiać, nie chcę nawet oddychać tym samym co ona powietrzem. Czy mam się czuć jak bydlę bo jednocześnie kocham ją i nie potrafię do końca wybaczyć? Nie wiem. Z każdym dniem rodzą się kolejne pytania, a te tylko czasem przynoszą odpowiedzi.

*****
Dziś w nocy przyszedł do mnie. Przybrał formę kobiety doskonałej. Piękne ciało, włosy złote i pachnące, tak gęste, że prawie nierealne. Nic nie mówił tylko stał i patrzył jak ogarnia mnie panika i pożądanie. Boję się jego powrotu, boję się zamknąć oczy, bo wtedy on zjawia się i obnaża wszystkie moje słabości. Wie o mnie wszystko, zna mój strach, moje grzechy tak skrzętnie skrywane przed światem. Jest jak druga strona mojego ja, ta niebezpieczna i pragnąca mojego unicestwienia...

*****
Znalazłem sposób na mojego nowego kumpla. Pół litra wódki przed snem i może mnie pocałować. Tutaj kończy się jego sadystyczna władza. Dzięki temu mogę zebrać kilka myśli, napisać parę listów, a nawet poczytać. Pozostaje tylko strach przed kolejnym wieczorem. Czy będę miał z kim pić?

*****
Teraz widzę hipokryzję tego cholernego świata. Zabawne, że dopiero teraz, będąc na skraju szaleństwa potrafię dostrzec jego zakłamanie. Nie, to nie świat jest zakłamany. To my, wielcy panowie ziemi, niepodzielni władcy ustanawiający prawa i zasady. Ludzie głoszący prawdę i porządek w ciągu dnia, a po godzinach pracy rżnący luksusowe kurwy. Jestem wulgarny? Nie, to nie ja. To my wszyscy, tyle tylko, że ja potrafię się do tego przyznać. Patrzę z okna na potężny budynek kościoła będący świadectwem ludzkiej miłości do Boga. Dwie ogromne wierze, oświetlony zegar na jednej z nich. To piękny widok i mógłbym tak patrzeć na niego godzinami, ale już nie potrafię. Cały czas mam przed oczami całkiem inny widok. Śnieg, pierwsze podmuchy zimowego wiatru, ludzie w grubych kurtkach kulący się z zimna i przytupujący dla rozgrzania swoich nażartych ciał. Obok, kilkanaście metrów niżej w załomie powstałym po remoncie mostu sterta szmat i poznoszonych gazet krzyczących nagłówkami o igrzyskach 2006 roku. To nie opis śmietnika. To dom starej, umierającej kobiety. To nie Twoja wina? A czyja? Czuję wstręt do samego siebie, że nie podszedłem do niej, nie porozmawiałem. Bałem się. Reakcji innych, śmierci, a może wtedy ja też nie widziałem w tym żadnego sensu. Teraz widzę. Byłem tam kilka dni później, ale jedyne co pozostało to porozrzucane przez wiatr papiery i jakieś śmierdzące śmieci. Ten widok uświadomił mi moją własną małość, nagle zobaczyłem tak wiele...

*****
Upiłem się. Nie ze strachu. Dla przyjemności zapomnienia. Dla błogosławionej przyjemności zapomnienia. Myślałem, że nigdy nie potrafię o tym mówić, ale ta staruszka pokazała mi tak wiele. Całą moją marność i okrucieństwo. Czy pieprzyłeś się kiedyś z kobietą, a potem kiedy twoja sperma jeszcze z niej nie wypłynęła powiedziałeś, że to był błąd, że może jesteś hipokrytą ale to więcej powtórzyć się nie może? Ja tak...

*****
To już pewnie koniec. Już nie mam siły walczyć z nim. Kimkolwiek jest, nie potrafię go pokonać, a życie razem z nim jest nie do zniesienia. Zbyt wiele widzę, zbyt wiele wiem. Nie chcę tego. Chcę tak jak kiedyś żyć w kokonie nieświadomości swojego istnienia, bo chyba o to tutaj chodzi... Ale już nie potrafię.

*****
Przychodzi do mnie każdej nocy. Już nie pomaga alkohol, trawa tylko wzmaga jego siłę. Wiem, że nie potrafię go pokonać, chcę tylko wiedzieć kim jest i dlaczego właśnie mi pokazał to wszystko. Jest tylu innych ludzi zasługujących na nagrodę lub potępienie. Nie wiem czy jego obecność ma być dla mnie karą czy nagrodą. Nie wiem ile jeszcze potrafię znieść jego opowieści o mnie samym, o świecie, o ludziach. Z każdym dniem jestem słabszy i mniej odporny na jego wizyty, ale jednocześnie mam wrażenie, że to wszystko ma gdzieś swój cel i na końcu tej męki poznam choć jedną prawdziwą odpowiedź. Chcę tego, choć to może oznaczać koniec wszystkiego lub początek który jednak w pewnym sensie też jest końcem. Boję się zasnąć i jednocześnie czekam na sen jak na zbawienie. Mój strach jest już inny. Dalej nie potrafię nad nim zapanować, ale nie budzi mnie już w środku nocy moim własnym krzykiem. Coś się zmieniło. Nie wiem co, ale to już koniec...

*****
Coś się stanie. Nie wiem co, ale jest już blisko. Z każdą godzinądojrzewają we mnie myśli, pragnienia. Tak trudno to wszystko nazwać imieniem. Rzeczy nigdy nienazwanych nie można sklasyfikować w żaden racjonalny sposób. Co z tego, że czuję kiedy nie potrafię podzielić się swoimi myślami. Cały ten bajzel powoli zaczyna mnie przerastać. Mam wrażenie, że sam to wszystko tak zapętliłem, że już nie potrafię się samodzielnie wyplątać. Tylko czy faktycznie zrobiłem to całkiem sam?

*****
On jest już tak blisko. Czuję jego oddech, jego dotyk na swojej duszy. Dalej nie wiem kim jest, ale przestaje mieć to jakieś znaczenie. Nie jest już ważne jego imię. Nadchodzi...

Już jest...

*****
Obudziłem się dzisiaj i pierwszą świadomie zapamiętaną myślą były słowa płynące gdzieś ze środka mnie samego, a jednak nie do końca moje. A może tylko tak mi się wydawało. Zapisałem je...

Widzę ludzi. Bezsens z jakim starają się pogodzić. Utracone nadzieje, pragnienia zrodziły w ich zmęczonych duszach automatyczne, nabyte zachowania. Najeść się, zaspokoić swoje chore potrzeby, mieć gdzie wrócić w chwilach krańcowego zdołowania. Sztuczni znajomi - wypada mieć znajomych. Powoli wszyscy stajemy się do siebie podobni w swoich makabrycznych zachciankach. Ktoś kto widzi i czuje inaczej jest napiętnowany swoją innością jak czarna owca w rodzinie burząca ustalony porządek. Banici, Wędrowcy, Ludzie. Pragną zrozumienia i akceptacji. Ale stado zabija chore jednostki, zbyt ludzkie. Zabija by zgnieść w sobie poczucie winy, zazdrość i zawiść. Choć może o tym nie wie...

*****
To już koniec

*****
Kraków 1 grudzień 1998 roku


Kategoria: Prozą pisane | Dodał: Banita (2013-02-15)
Wyświetleń: 680 | Komentarze: 3 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 3
3 Sari  
0
Przeczytałam po raz drugi... Jak zmienia się punkt widzenia tego samego tekstu po tym jak autor przestaje być tylko nic nie mówiącym loginem... Myśli jak stada dzikich koni... Makabra

1 wieszcz  
0
Przeczytałem, ale nie jest to mój ulubiony temat więc nie będę wnikał w szczegóły. Ciekawie opisujesz uczucia i myśli towarzyszące człowiekowi, który decyduje się na taki krok. Przeczytaj sobie "Pogodzić się ze światem" Edwarda Stachury, które napisał tuż przed samobójstwem pisząc niezdarnie lewą ręką, bo u prawej miał obcięte tylko palce kiedy rzucał się wcześniej pod pociąg. Podobne zawirowanie w głowie, temat dla studentów psychologii.

2 Banita  
0
Jedyny tekst, gdzie się rozminąłeś dosyć poważnie z założeniem autora, albo to założenie tylko dla autora jest czytelne. Tytuł jest przewrotny... a śmierć to w wielu kulturach "synonim" początku, narodzin. Niekoniecznie w sensie materialnym, cielesnym:)

Stachura? Warto by było wrócić po latach. Pamiętam, że łykałem wszystko co mi w ręce wpadło. Fabula Rasa mi się chyba podobała najbardziej

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
[ Rejestracja | Wejdź ]
Stwórz bezpłatną stronę www za pomocą uCoz