Ostatnio dodane [ proza ]

stajenny. część piąta. [J. P.]
stajenny. część czwarta [J. P.]
stajenny. część trzecia [J. P.]
stajenny. część druga [J. P.]
stajenny. część pierwsza [J. P.]
samotna plaża [J P.]

Ostatnio dodane [ poezja ]

żonglerka [A. S.]
niepokorna [A. S.]
nostalgia [A. S.]
ludzki los [E. J.]
o ponownym znajdowaniu sensu [J. W.]
posłuchaj miły [A. S.]
gumisie [U. P.]
o zwyczajności [S. P.]
cicho sza... [A. S.]
noworoczne szaleństwo [M. K.]
za późno [A. P.]
prośba [I. N.]
gdzie jesteś [M. K.]
twoje oczy [M. K.]
zostałem dziadkiem [J. P.]
uparcie i skrycie [A. S.]
za późno na żal [M. K.]
list [M. K.]
polowanie [M. K.]
czyściec mój [M. K.]
ostatnia decyzja [M. K.]
własny dom [M. K.]
zawiodłeś [M. K.]
prawdziwa [U.P.]
majtki [M. B.]
je suis [M. B.]
samotność [M. F.]
przyspieszam kroku [A. S.]
zakochanie ? [A. S.]
czy już czas [J. W.]


wszystkie dodane ostatnio, a
nie uwzględnione tutaj teksty
dostępne są w archiwum


Warto przeczytać
-
-
-
-
-
-


Dźwiękiem zaplątani

Anna Łotysz
zwierzenia drewnianej róży


Krzysiek Banita Kargól
na śmierć mnie skazano

Krzysiek Banita Kargól
ostatni spacer


więcej zaplątanych w czytane i śpiewane słowa dźwięków pojawi się wkrótce w osobnej zakładce.


Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0



Formularz logowania


Witaj, Gość · RSS 2024-11-24, 04:20
Główna » Artykuły » Prozą pisane

Rocznica


_______________________________________
To ja. Kobieta, matka, kochanka. Nazbyt emocjonalna na dzisiejsze czasy. Amatorsko piszę, maluję, gram na gitarze i śpiewam. Zawodowo - opieka paliatywna w Hospicjum.


Rocznica

Leżała krótką chwilę zanim podniosła się z łóżka. Była dziwnie ociężała. Nie spała dobrze dzisiejszej nocy. Coś jej się śniło ale nie pamiętała konkretnych zdarzeń. Pamiętała uczucia niepokoju i lęku, które wybudzały ją ze snu kilkakrotnie i pozostawiały na długie minuty w pół śnie.
Nie umiała określić skąd ten strach. Już dawno nie miała tylu powodów do zadowolenia. Była pewna, że wszystko co złe ma już dawno za sobą.
Przeciągnęła się leniwie, głośno ziewając i stanęła przy oknie. Odsunęła zasłony - piękny dzień - pomyślała.
Omiotła wzrokiem sypialnię. Panował w niej zwyczajny poranny nieład. Wróciła do łóżka by poprawić na nim pościel. Zasłała je pledem i z powrotem podeszła do okna by otworzyć je na oścież i wpuścić do sypialni świeże powietrze. Lubiła tę poranną chwilę tuż po otwarciu okna. Uwielbiała chłodne powietrze smagające jej jeszcze ciepłą, zaspaną skórę. Ta poranna pieszczota wprawiała ją zawsze w dobry nastrój.
- Cóż pora się ruszyć - ponagliła się na głos i zastanowiła, gdzie może być jej mąż Krzysztof o tak wczesnej porze? Słyszała przecież jak wrócił wczoraj bardzo późnym wieczorem i kładł się do łóżka.

*
                         
Krzysztof planował ten dzień od tygodni. Wiedział, że ona nie pamięta dat i nie przywiązuje tak jak on uwagi do żadnych rocznic. Nigdy nie miał jej tego za złe. Dla niego każdy wspólny dzień, każdy rok bycia razem z nią to było coś wyjątkowego i zasługiwało na miano trwającego zawsze święta. Pomimo wszystko właśnie na ten dzień Krzysztof postanowił przygotować jej coś specjalnego. Coś co mogłaby zapamiętać i wpisać na stałe do kalendarza, z którym od kilku lat się praktycznie nie rozstawała.
Dlaczego wybrał właśnie tę datę? To proste, w tym dniu ją pierwszy raz zobaczył i w tym momencie ją pokochał. Nie wierzył że to się zdarza, a jednak kiedy wszedł do wypożyczalni kaset video tuż przed zamknięciem, w piątkowy wieczór równe 25 lat temu wiedział, że nie chce już żadnego filmu na nadchodzący weekend. Nie chce niczego poza możliwością pozostania w tym pomieszczeniu z tą rozbawioną jego widokiem dziewczyną. Pamięta jakby to było wczoraj, że z wrażenia na jej widok z hukiem wypadło mu mleko, które trzymał w rękach i spektakularnie rozprysnęło się po świeżo umytej przez nią podłodze. Pamięta też dobrze, że był przerażony tym co się stało, ale nie z powodu rozlanego mleka, lecz z powodu uczuć jakie wzbudziła w nim ta młoda kobieta. Nie wie, nie wie do dziś co go tak w niej urzekło. Nie była klasyczną pięknością z okładek czasopism dla dorosłych, ale emanowała czymś tak bliżej nieokreślonym, że nie mógł i nie umiał się temu oprzeć. Od pierwszego dnia po dziś, ona jest dla niego zjawiskową pięknością. Wtedy była wysoka, ładnie zbudowana, miała sportową, sprężystą sylwetkę, pięknie zaokrąglone piersi i pośladki. Jej rude włosy gęstymi lokami opadały na smukłe ramiona. Oczy, gdy na niego patrzyła, mieniły się kolorem fiołkowego granatu z zielonkawym poblaskiem. Były nieduże, lekko skośne, przenikające, zdające się wiedzieć wszystko o rozmówcy już po pierwszym spojrzeniu na niego.
Taką ją z tego dnia zapamiętał. Wiedział że patrzyła wtedy na niego i zaśmiewała się do rozpuku. Miała przed sobą osłupiałego z wrażenia faceta stojącego w kałuży mleka, w wypożyczalni kaset video, w jeden z piątkowych wieczorów tuż przed jej zamknięciem.  Jemu to nie przeszkadzało. Chciał z nią być od tego dnia już na zawsze i tylko to było ważne.

*

Uporządkowała sypialnię i w pośpiechu weszła do łazienki. W pół drogi przypomniało jej się, że nigdzie nie musi się śpieszyć. Ma wolny weekend. Jedyna myśl jaka nie dawała jej w tym momencie spokoju to pytanie, gdzie jest Krzysztof i dlaczego nie ma go o tak wczesnej porze w domu? Czyżby jej się tylko śniło, że wczoraj późnym wieczorem wrócił. Od kilku dni intuicyjnie czuła, że on coś knuje. Znała go i zauważyła, że ostatnio zachowuje się jakoś inaczej. Zupełnie jak wtedy gdy przygotowywał dla niej wycieczkę niespodziankę do Karpacza. Ależ był podekscytowany tą całą konspiracją!  Ona udawała że niczego się nie spodziewa. Nigdy nie przyznała mu się, że od początku wiedziała, że przygotowuje dla niej wyjazd niespodziankę.
Tamte lata to był ich najlepszy czas. Było w nim wszystko miłość, zrozumienie, lojalność i pożądanie. Na samo wspomnienie upojnych gorących nocy z Krzysztofem po plecach przebiegł jej dreszcz. Był takim cudownym kochankiem. Wyczuwał każdy ruch i napięcie jej mięśni, wiedział jak ją dotykać jak pieścić by dać jej rozkosz. Wiedział jak ją wypełnić by drżała w jego ramionach jeszcze długo po tym kiedy skończyli się kochać. 
Gdzie on u licha jest? Nie lubiła już niespodzianek. Przez kilka ostatnich lat działała całkowicie zgodnie z terminarzem. Planowała, przewidywała i realizowała wszystko zgodnie z tym co było zapisane w kalendarzu. Żadnych spontanicznych wyskoków. Tę samodyscyplinę wymuszał na niej rodzaj pracy jaką teraz wykonywała i fakt że w jej życiu od trzech lat był Piotr.

*

Kwiaty zostały przepięknie ustawione w salonie i wszystko zgodnie z rozrysowanym wcześniej przez Krzysztofa projektem. Pracownicy kwiaciarni z którą Krzysztof ustalał szczegóły szybko i profesjonalnie załatwili sprawę, a najważniejsze jest to że załatwili ją cicho. Sypialnia w ich małym domku jedną ścianą graniczy z salonem i największą obawą Krzyśka było to, czy uda się wszystko rozstawić tak by nie obudzić żony. Udało się i pomieszczenie utonęło w kwiatach. Żałuje, że nie będzie widział jej miny gdy wejdzie do salonu, ale musiał wyjść wraz z pracownikami kwiaciarni by dopilnować osobiście wszystkiego co przygotowywał specjalnie dla niej, na ten dzisiejszy dzień i cały weekend. Pomimo bardzo wczesnej pory Krzysztof chciał jeszcze popracować chwilkę w biurze. Zawsze mu przecież mówiła: "chcesz by wszystko grało zaplanuj i dopilnuj by twój plan został zrealizowany". Te słowa powtarzała tak często jak często wieczorami wychodziła na kilka godzin z domu. Ostatnio nawet jakby częściej. Zapracowywała się nawet teraz gdy już nie musiała. Wiedział, że robi to dla niego i dla ich  dorastającego już syna.
Tak jak wtedy gdy uległ wypadkowi i tylko ona wierzyła w to, że wróci do zdrowia i sprawności fizycznej. Lekarze nie dawali dużych szans na szybką poprawę, ale ona...
Nigdy nie zapomni jak jednego dnia przeorganizowała całe ich życie. Rzuciła swoją ukochaną pracę w galerii sztuk pięknych, na którą tak długo czekała po ukończeniu studiów. Ich czteroletniego wtedy synka oddała pod opiekę swoim rodzicom na wieś. To wtedy pierwszy raz zauważył że w jej oczach coś zgasło. Kurczowo trzymał się myśli że ten blask wróci, że to niemożliwe by już go nigdy nie zobaczył. Obiecał sobie że zrobi  wszystko by jej  piękne oczy nadal lśniły dwoma kolorami, fiołkowego granatu i jasnej zieleni. Trzy długie lata trwała przy nim. Znosiła jego apatię, depresję i napady furii. Ćwiczyła z nim, woziła po wszystkich specjalistach jakich znalazła lub o jakich usłyszała, karmiła i kąpała. Twarda, nieustępliwa jak skała, ale już bez tego blasku w oczach , który pokochał. Do dziś nie wie jak jej się to udało, ale dopięła swego. On chodzi.
Apartament w jej ulubionym hotelu, jubiler, rezerwacja stolika i loża w Teatrze Narodowym, taki miał plan na ten weekend, a wszędzie gdzie się znajdą obsypie ją "morzem" kwiatów. Chciał widzieć ją szczęśliwą stąpającą po świeżych kwiatach i bardzo chciał znowu zobaczyć jej lśniące oczy po tych wszystkich latach, które jej zabrał.

*

Kiedy weszła do salonu, oniemiała. To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach, a zapach unieruchomił na długie minuty. Salon był usłany kwiatami od podłogi po sufit. Róże w najprzeróżniejszych kolorach mieszały się z koszami jej ukochanych orchidei w jeszcze barwniejszych odcieniach niż róże. W większości nie znała nazw roślin które miała przed sobą.
O co chodzi? - myślała. Co ja tu właściwie robię? Po co tu weszłam? Ach tak, chciałam wyjść na taras by w promieniach majowego słońca wypić kubek gorącej kawy -  odpowiedziała sobie na zadawane w myślach pytania - Tylko jak mam to zrobić by nie zepsuć tej misternie układanej kompozycji kwiatowej?
Usiadła na kanapie w salonie w jedynym miejscu wolnym od kwiatów z kubkiem gorącej kawy w dłoniach  i próbowała zebrać wszystkie kłębiące się w jej głowie myśli w jakąś logiczną całość. Próbowała odszukać jakikolwiek punkt by uczepić się go i ...
Krzyśka nie ma w domu, od kilku dni był nie swój, coś kombinuje, salon jest pełen kwiatów...data... Jaki dziś dzień? To musi być klucz, ale za nic w świecie nie umiała sobie przypomnieć co wydarzyło się siedemnastego maja, kiedykolwiek. Siedziała nieruchomo i pozwoliła sobie na relaks wdychając nieprawdopodobną woń jaka ją otaczała. Przez jej głowę przemknęło wspomnienie dnia w którym poznała Krzysztofa i uśmiechnęła się szeroko na tę myśl.
On Krzysztof Preis (przeczytała później jego nazwisko na karcie abonamentowej wypożyczalni kaset video)  wpadł jak szalony, by na ostatnią chwilkę tuż przed zamknięciem, wypożyczyć kilka filmów na nadchodzący weekend. Ona nowo przyjęta pracownica wypożyczalni, dorabiająca do stypendium na pierwszym roku studiów na Akademii Sztuk Pięknych, odwrócona do niego tyłem, bo kończyła właśnie zmywanie podłogi i ten moment w którym odwróciła się do niego i powiedziała:
- Tak właściwie to już zamykamy bardzo przepraszam ale ... - nie zdążyła dokończyć bo w pomieszczeniu rozległ się huk pękającej foliowej torebki, a świeżo umytą podłogę zalało rozbryzgujące się wszędzie mleko.
- Bardzo przepraszam - próbował wydukać z siebie stojący przed nią i bezczelnie gapiący się na nią facet.
- Proszę nie przepraszać tylko stać spokojnie i zastanowić się nad filmami jakie chce pan wypożyczyć na weekend, a ja tym czasem zajmę się uporządkowaniem tego mlecznego bałaganu - odpowiedziała mu stanowczym nieco poiritowanym głosem. W tej chwili uległa jego urokowi. Nigdy wcześniej nie widziała takiej bezradności i bezbronności w oczach mężczyzny. Tak właśnie poznała Krzysztofa. Rok później pobrali się. Nie kochała go szaleńczą miłością. On kochał ją za ich dwoje. Był od niej sześć lat straszy. Był bardzo przystojny. Pamięta jak zastanawiała się nad tym jak to możliwe, że tak przystojny mężczyzna mógł w ogóle zwrócić na nią uwagę i zakochać się w niej, ale nigdy go o to nie zapytała. Wiedziała o tym, że ma nad nim pewien rodzaj władzy, że on zrobi dla niej wszystko, ale nigdy tego nie próbowała wykorzystać. Dopiero po wypadku, gdy lekarze nie dawali mu szans na szybki powrót do zdrowia i sprawności fizycznej, dopiero wtedy postanowiła użyć wszelkiej mocy i zmusić go by walczył, walczył o siebie i o nich. Postanowiła, że mu udowodni co można osiągnąć kiedy się tego tak na prawdę bardzo chce. Z dnia na dzień rzuciła wymarzoną pracę, czteroletniego syna oddała pod opiekę swoim rodzicom na wieś. Nauczyła się technik masażu osób z porażeniem kończyn i wymusiła na fizykoterapeutce naukę kilku niezbędnych ćwiczeń, którymi później "katowała" męża do granic jego wytrzymałości. Pamięta jakby to działo się wczoraj...uczucie rozdartego wnętrza i piekący ból w klatce piersiowej kiedy codziennie wieczorem dzwoniła do domu rodziców by przeczytać małemu przez telefon bajkę na dobranoc. Serce pękało jej za każdym razem gdy musiała odłożyć słuchawkę. Nie chce sobie teraz przypominać jak bardzo tęskniła za dzieckiem. Nie chce pamiętać jak walczyła o każdy grosz by starczyło na rehabilitację i fizykoterapię Krzysztofa. Jak codziennie zastanawiała się co może kupić, od kogo może pożyczyć pieniądze, a komu już musi oddać. Trzy lata, całe trzy lata z których nie pamięta siebie.  Bo jej wtedy nie było. Liczyli się tylko jej mężczyźni. Liczył się tylko Krzysztof i jego powrót do zdrowia.
Nie rozumiała dlaczego te wszystkie myśli naszły ją właśnie dziś, w  tym dniu kiedy siedzi na kanapie w salonie usłanym kwiatami, w dłoniach trzyma kubek gorącej kawy, a to co złe ma już dawno za sobą i zastanawia się nad tym jakie znaczenie mają te wszystkie pięknie ułożone  tu kwiaty.

*

Krzysztof realizując swój misterny plan nie zapomniał o najdrobniejszym szczególe. Wszystkiego osobiście dopilnował. Zarezerwował apartament na weekend w jej ulubionym hotelu, potwierdził rezerwację stolika w restauracji i loży w Teatrze Narodowym, a w klapie marynarki miał schowane niewielkie fiołkowo niebieskie pudełeczko, w środku którego znajdowała się delikatna bransoletka z białego złota wysadzana brylancikami i akwamarynem. Kamienie na bransoletce połyskiwały podobnym blaskiem do tego, jaki miała w oczach kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Do tego którego tak dawno nie widział, a który tak dobrze pamiętał i za którym tak bardzo tęsknił.
Wydał majątek na realizację swoich zamiarów, ale był na to od dawna przygotowany. Po wypadku rzucił się w wir pracy. Założył własną firmę. Chcąc uciec od szarpiących nim męskich rozterek pracował całymi dniami. Często zarywał noce. Nawet kiedy mógł to nie chciał wracać zbyt wcześnie do domu, by nie dać jej szansy podjęcia próby fizycznego zbliżenia. Po wypadku wmówił sobie, że jest impotentem, że już nigdy nie będzie mógł się z nią kochać. Nie zgodził się na terapię, którą zaproponował mu lekarz nie wierząc w jej skuteczność. Miał świadomość, że ona czekała na niego. Była bardzo cierpliwa i mądra.  Czekała na niego całymi latami nie dając po sobie poznać, jakie to było dla niej trudne.
Więc teraz jedyne co musi jeszcze zrobić to wrócić do domu, przytulić ją bardzo mocno i opowiedzieć o wszystkim. Wyjaśnić, dlaczego? Pomóc jej zrozumieć. Po rozmowie zabierze ją do apartamentu w jej ulubionym hotelu i będzie jak w Karpaczu gdzie kochali się każdej nocy. Byli nienasyceni, pragnęli się każdym nerwem, każdym mięśniem, zgrywali w każdym tempie. Uwielbiał brać ją nagle, szorstko, a potem pieścić aż znowu była gotowa. Pamięta dobrze jej miękkość, soczystość. Pamięta jej smak i zapach. Pamięta każdą pieszczotę i dotyk którym go obdarowywała.
Chce zapomnieć że nie dał jej żadnych szans na wyprowadzenie go z błędu i pokazanie, że nadal jest dla niej w pełni wartościowym mężczyzną. Lęk przed tym, że mógłby ją w tej dziedzinie życia zawieść paraliżował go na tyle skutecznie by ją ranić odrzucając, odpychając, pozwalając poczuć się niepotrzebną i nieatrakcyjną. Dziś był gotowy to wszystko naprawić. Pragnął jej jak nikogo na świecie. Kochał.
Zaraz wróci do domu, wszystko jej opowie i będzie jak dawniej. Jak przed wypadkiem. Jest pewien, że właśnie dziś naprawi błędy tych kilkunastu lat.

*

Siedziała nadal na kanapie w salonie z pustym już kubkiem po kawie w rękach. Ten bezruch był dla niej czymś nowym. Nie pamiętała kiedy ostatnio tkwiła tak nieruchomo. To musiało być jeszcze przed wypadkiem Krzysztofa. Wtedy wszystko było prostsze, bardziej naturalne, wolniejsze.
Po, było już zupełnie inaczej. Czy właśnie dziś musi do tego wracać? Nie umiała zapanować nad tymi wspomnieniami.
Krzysztof wrócił do zdrowia na tyle, by móc rzucić się w wir pracy w firmie którą otworzył. Właściwie to wtedy przestali się widywać. Myślała że on za wszelką cenę chce jej zrekompensować te trzy lata poświęcenia. Mięli długi, tłumaczyła sobie więc, że Krzysztof pracuje tyle by jak najszybciej je spłacić. Prosiła go jednak by częściej był w domu, mówiła że chce by widywał się z synem, by był częścią życia jej i ich syna. Ona także podjęła pracę, co prawda już nie w galerii sztuki, ale w bardzo dobrze prosperującej firmie reklamowej. Nie było więc potrzeby by Krzysztof zapracowywał się narażając swoje zdrowie na szwank. Pieniądze w bardzo krótkim okresie czasu przestały stanowić jakikolwiek problem. Ale wszelkie próby zatrzymania Krzysztofa i  rozmów na temat tego jak się czuje, co się z nim dzieje i ile pracuje kończyły się sprzeczką. Domyśliła się, że praca i firma nie są głównym powodem nieobecności Krzysztofa w domu. Przez myśl przeszło jej nawet, że może ma kochankę. Że w ramionach innej kobiety zapomina o cierpieniu jakiego doznał w ciągu tych trzech lat rekonwalescencji. I ta myśl paradoksalnie była dla niej pocieszeniem, ale nie na długo. Sprawdziła to. Krzysztof nie miał kochanki. Wtedy dopiero dotarło do niej, że jej mąż ucieka z domu od niej. Nie chce by okazywała mu uczucia, nie chce by próbowała się do niego zbliżyć, nie chce się z nią kochać. Była przerażona. Pamięta w jaką panikę wpadła uzmysławiając sobie skalę problemu. Była pewna, że Krzysiek nie czuje się sprawny fizycznie jako mężczyzna. Przeprowadziła setki rozmów na ten temat z lekarzami Krzysztofa i każdy potwierdził to co przypuszczała. Jej mąż wmówił sobie, że jest impotentem. Zrzuciła to na karb stresu pourazowego, długiej rekonwalescencji i czekała. Dała mu czas. Minęło bardzo dużo czasu. Minęły lata. Krzysztof zdawał się spokojniejszy, osiągnął sukces zawodowy, zdobył pozycję. Częściej zostawał w domu na weekendy, częściej się uśmiechał i jej przyglądał. Zaglądał jej w oczy jakby czegoś w nich szukał. Jakby szukał w nich siebie z dawnych lat. Postanowiła zaryzykować i spróbować zbliżenie, zupełnie nie spodziewając się jego reakcji. Odtrącił ją brutalnie i szorstko. Odtrącił używając słów, których już nawet nie pamięta. Pamięta tylko ból jaki czuła długo po tym, gdy je wypowiedział. Poczuła się upokorzona, odrzucona, niepotrzebna i mało atrakcyjna. Od tego dnia dzieliło ich już wszystko. Coś w niej pękło. Nie chciała już dłużej walczyć o Krzysztofa.
Dlaczego właśnie dziś dopadły ją te wspomnienia ? -  ponownie zadawała sobie to pytanie.
Musi zadzwonić do Piotra. Już! Teraz! Natychmiast!
Te kwiaty ich zapach zaczyna ją przytłaczać i dusić. Musi stąd wyjść. Musi uciec. Wynajmie apartament w jej ulubionym hotelu i zamieszka z Piotrem. Wystarczy już udawania, że wszystko jest dobrze. Czas na zmiany. Kiedy jak nie teraz? Gdzie do cholery jest Krzysiek?! Przecież musi mu to wszystko powiedzieć!

*

Krzysztof wszedł do domu. Zaskoczyła go cisza jaką zastał, a w jego nozdrza uderzył mdlący zapach kwiatów. Jego stężenie, intensywność na dłużej były nie do zniesienia.
Ona siedziała na kanapie w salonie trzymając pusty kubek po kawie. Patrzyła na niego. Patrzyła mu prosto w oczy. Znał to spojrzenie. Już wiedział, że się spóźnił. Wiedział, że spóźnił się o kilkanaście lat. Ona właśnie w tym dniu, w tej chwili od niego odeszła na dobre. Poddała się. Wszystko co najgorsze miała już dawno za sobą.

Powyższy tekst stanowi wyłączną własność autora i nie może być wykorzystywany i powielany bez jego zgody. ( Dz. U. 1994 nr 24 poz 83 z póź zm )
Kategoria: Prozą pisane | Dodał: Maargo (2013-06-24)
Wyświetleń: 1132 | Komentarze: 5 | Rating: 4.5/2
Liczba wszystkich komentarzy: 5
5 szalonykon  
0
On był od niej o sześć lat s t a r s z y - popraw literówkę. Nie straszy - tylko starszy. Piąty akapit dla ułatwienia. Fascynujesz treścią. Po tym wszystkim co dla niego zrobiła - wziął sobie...kochankę? Idiota do kwadratu. Brak mi mocniejszych określeń - usiądę więc na chwilę - mam nadzieję, że ja się nie spóźniłem z oceną postępowania twego ...Krzysztofa...A poddawać się? Za nic. Zaskakujesz puentą w momencie tak chwalebnej oceny swojej bohaterki.

4 Iguś  
0
Na pewno Masz smykalke do prozy, pomysly, lubie czytac proze I bardziej sie wczytuje niekiedy niz w poezje. Proza jest o wiele trudniejsza. Ale dobrze eat cwiczyc I cwiczyc. Krzysiu wie co mowi bo Sam pisze wiec on akurat zna sie na tym. W moim zdaniem w niektorych miejscach zdarzaja ci sie powtorzenia.zyciowa to na pewno jest ta proza tak jak
Krzysiek zaznaczyl od razu zna sie koniec , co nie zawsze sprzyja w prozie... smile pozdrawiam serdecznie smile

3 AniaWiecznieSteskniona  
0
Aż sobie westchnęłam, takie to prawdziwe...i najgorzej jest wtedy gdy człowiek ocknie się za późno, może postawić świat na głowie i na nic, koniec jest końcem...

2 Maargo  
0
Krzyś bardzo dziękuję za tak pochlebną opinię smile o tym opowiadaniu. Ciarki na Twoich plecach są dla mnie, bezcenne.
Ja sama nie wiem, czy osiągnęłam cel jaki osiągnąć zamierzałam. Niech się wypowiedzą czytelnicy, jeśli jeszcze ktokolwiek zechce to opowiadanie przeczytać. Oczywiście zgadzam się z Tobą w kwestii zastrzeżeń, co do mojej interpunkcji. To była zawsze moja pięta Achillesowa, o czym Wy wszyscy tu na stronie piszący wiecie. Cóż próbowałam jeszcze raz co nieco poprawić, ale jaki jest tego skutek ...nie wiem. 
Jeszcze raz dziękuję za opinię.

1 Banita  
0
Wow. Tak prawdę mówiąc to mnie przytkało. Niby gaduła jestem, a przynajmniej bywam, ale nie bardzo wiem co mam napisać. Umiesz opowiadać... Nawet nie jest istotne, że od początku wiedziałem jaki będzie koniec (choć nie sądziłem, że zamkniesz sprawę kilkoma zdaniami, co zresztą wyszło rewelacyjnie moim zdaniem ), przebiegłem za każdym zdaniem... Spojrzenie na tą samą sytuację z dwóch stron, zupełnie różnych, nie mających nawet wspólnej stycznej. Tak bywa z uczuciami, czasami jest za późno by coś naprawić, czasami jest to niemożliwe. Dlaczego? Nie wiem. Często słyszę jak ktoś do mnie mówi, że zawsze piszę na smutno. To samo mogę powiedzieć o Twoich opowiadaniach. Życie ma też swoją ciemną stronę, i też trzeba o niej pisać, choć czasami czytać taki tekst jest ciężko... Zbyt dużo się pojawia "odnośników", czasem wspomnień. Jednak pisać trzeba, ja czekałem na kolejną Twoją prozę, przyznaję się:) I nie zawiodłem się ani troszkę. Znów były ciarki na plecach...

Ale wiesz co? Właśnie z racji tego, że tak mi się podoba, i że tak lubię czytać Twoją prozę ( choć to czasami boli ) czepię się, i doskonale wiesz czego:P Ja bym przebudował trochę zdania, częściowo pociął, w innych miejscach połączył, zaprzągł bym do intensywnej pracy przecinki i kropki by odnalazły swoje właściwe miejsca:P Myślę, że warto byś nad tą stroną swojego pisania popracowała, tekst by cholernie dużo zyskał. Co nie znaczy, że jest zły... Skoro ciarki na plecach były, to dla mnie jest zajebisty:) Czekam na następne...

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
[ Rejestracja | Wejdź ]
Stwórz bezpłatną stronę www za pomocą uCoz