Jego
pasją są konie... Odważny, wysportowany, chwilami bardzo samotny.
Pracuje okazyjnie jako stajenny w stadninie córki. Pomaga, wykonuje
drobne naprawy. W wolnych chwilach dużo czyta i, jak sam mówi, "próbuje
pisać". Oceńcie sami.
Obóz konny
Upał męczył niemiłosiernie. W cieniu było
około trzydziestu stopni.
Gdy dojeżdżał do stajni, powitał go ...tak,
śmiech i ruch młodych adeptek sztuki
jeździeckiej.
Roześmiana grupa siedmiu dziewczynek
utworzyła okrąg dookoła stajennego
Marcina.
Młody blondyn, wysportowany i opalony na
brązowo , coś im właśnie tłumaczył.
Dziewczęta słuchały z uwagą.
Córka otworzyła bagażnik samochodu.
Wyciągnął dużą torbę marchewki. Było tego
ponad cztery kilo.
W mniejszej torbie miał mały chleb,mleko,
butelkę wody źródlanej, oraz niewielki
kawałek pasztetówki.
Postanowił zostać dwa dni na obozie
jeździeckim i przyjrzeć się, jak córka –
właścicielka stajni – prowadzi obóz .
Fachowym okiem ocenił porządek w stajni.
Konie były przywiązane do wsporników poza
boksami. Dziewczęta szczotkowały je,
czyściły kopyta i nacierały je maścią.
Obok każdego wspornika leżała wiązka
świeżego siana.
Boksy.
- Cienko pościelone – pomyślał –
ale na początek może być.
Tylko dlaczego linka kantara leży wraz z
ogłowiem w sianie?
Dwie małe dziewczynki taszczyły ciężką belę
sprasowanego siana.
Silną ręką podniósł belę do góry i zarzucił
ją sobie na kark.
- Chodźcie tutaj - powiedział. Nie
widzicie białego sznurka? Najpierw sznurek
trzeba usunąć, bo koń może go połknąć.
- Nie mamy noża.
- Nie trzeba noża. Przypatrzcie się tylko
jak przebiega sznurek. Widzicie go?
Jednym silnym ruchem wyplątał sznurek z
beli siana.
Przyglądał się jak dziewczynki poiły
konie.Nie pomagał, obserwował tylko. Po
skończonym pojeniu pokazał, że w boksach są
po dwa wiadra. Ucieszył się, że dziewczynki
bez strachu usunęły je spod kopyt, szybko i
sprawnie.
- Nie boją się. - pomyślał.
Na paddocku tymczasem konie zataczały
kółka.
- Łydka – usłyszał głos córki. A
teraz wolta. Pozwól kucykowi wyprzedzić
konie. I kłus. - stoimy w strzemionach.
Teraz siadamy. Ręce pracują na wysokości
łęku. Nie tak. Nie podnosisz ich na
wysokości piersi, lecz niżej, masz je przy
swoim brzuchu. Łokcie blisko ciała.Wodze
muszą dotykać szyi konia. Wtedy on wie, że
panujesz nad nim.
- I wolta.
Dzień chylił się ku końcowi. Konie wyczuły
przybysza, otoczyły go ciasnym kręgiem.
Jeden za drugim napierały na niego. Z
uśmiechem podawał im marchewkę, wycierał
spocone szyje, odchylał czapraki i wycierał
pot konia. Pomagał zdejmować ogłowia.