To ja.
Kobieta, matka, kochanka. Nazbyt emocjonalna na dzisiejsze czasy.
Amatorsko piszę, maluję, gram na gitarze i śpiewam. Zawodowo - opieka
paliatywna w Hospicjum.
Koronka
Siedziała
skulona w rogu prysznica. Krople wody rytmicznie
opadające z deszczownicy na jej skórę, swoim gorącem przynosiły ukojenie. Poza
fizycznym bólem nie czuła nic. Była pusta, jakby wydarto z niej
siłą świadomość. Nie myślała, nie płakała, nie wiedziała
ile upłynęło czasu odkąd się tu znalazła. Siedziała skulona w
rogu prysznica i pozwalała wodzie wypłukać z siebie całą
rozpacz, cierpienie i ból.
***
Tego
dnia spotkała się z nim tylko na chwilę. Był piękny, majowy,
ciepły i słoneczny poranek. Nie miała zbyt dużo czasu. Śpieszyła
się do pracy. Wczoraj wrócili ze wspólnego urlopu. Andrzej zaskoczył ją zaproszeniem na poranną kawę. Chciała
być dziś wcześniej w biurze aby nadrobić nieco papierkowej
roboty, która z pewnością na nią czekała. Biuro rachunkowe,
które prowadziła od dziesięciu lat miało świetną opinię i
wielu zadowolonych klientów. Renata lubiła swoją pracę i nigdy
nie zaniedbywała obowiązków.
-Andrzej
wybacz mi proszę, ale nie mam dziś zbyt dużo czasu. Sam wiesz jak
to jest kiedy wraca się po urlopie do pracy -usprawiedliwiała
się siadając na tarasie przy stoliku w maleńkim barze
śniadaniowym, w którym mieli zwyczaj spotykać się rano. -Nie
ma sprawy. Wiesz dobrze, że ja też się dzisiaj śpieszę. Cieszę
się jednak, że mogę z tobą wypić kawę – odpowiedział –
Każda chwila bez ciebie to dla mnie bolesna udręka – wyszeptał
całując ją w policzek na powitanie. -Denerwujesz
się przed dzisiejszą rozprawą? Będzie dobrze, jestem tego pewna.
Uzyskasz uniewinnienie i ta dziewczyna da ci wreszcie spokój. -
powiedziała z ufnością i z zainteresowaniem obserwowała wyraz
jego twarzy.
***
Andrzeja
poznała sześć tygodni temu w lokalu dla singli gdzie zaprowadziła
ją koleżanka. Zaciągnęła byłoby w tej sytuacji lepszym
określeniem, bo kilka tygodni trwało zanim Renata dała się
namówić na tę babską eskapadę. Nie czuła się bowiem samotna i
nie miała potrzeby nawiązywania nowych towarzyskich kontaktów z
mężczyznami. Od ostatniego związku minęło sporo czasu ale do
dziś odczuwa jego skutki uboczne. Ma długi które spłacała będzie
do końca życia i ma dosyć facetów. Jest nimi zwyczajnie zmęczona.
-Reńka,
no ale kiedy jak nie teraz? Masz 34 lata. Nie możesz przecież do
końca życia opłakiwać tego gnojka – przekonywała, namawiając przyjaciółkę do wyjścia. -Ja
go nie opłakuję - roześmiała jej się w twarz Renata – Ja go po prostu
nigdy nie zapomnę. Bank mi nie pozwoli zapomnieć – dodała głośno
z wyraźnie dającym się wyczuć sarkazmem – Ale dobrze pójdę z
tobą, tylko dlatego żebyś mi dała wreszcie święty spokój. -Świetnie
! - krzyknęła Irena z nieudawaną radością – To teraz zabieram
cię na kosmiczne zakupy. Małżonek przed wyjazdem zostawił mi
złotą kartę, żebym się za bardzo tu sama nie nudziła. -Kochany
jest ten twój staruszek – Renata odpowiedziała z uśmiechem i
dała się porwać przyjaciółce. Mąż
Ireny, był starszy od niej o siedemnaście lat. Wyciągnął ją
kiedyś z domu dziecka, gdzie została skatowana prawie na śmierć
przez kolegów z placówki. Próbowali ją zgwałcić, ale w samą porę pojawił się on. Od tego
dnia pokochali się. Ona z początku traktowała go trochę jak ojca,
ale po pewnym czasie stał się dla niej kimś wyjątkowym, mężczyzną
na którym mogła bezgranicznie polegać. On z kolei znał życie.
Kochał Irenę taką jaka była naprawdę. Zawsze wiedział, że jej
nie zmieni i nigdy nie próbował tego zrobić. Stworzył jej
prawdziwą oazę i azyl i szanował to, że lubiła się bawić. Był
pewien, że nigdy go nie zdradzi i to było prawdą. Więc
kiedy Renata z Ireną wybrały się w ostatni marcowy piątek do
lokalu dla singli, mąż Ireny mający spotkanie biznesowe za
oceanem mógł być absolutnie spokojny o swoją żonę. Irena była bardzo
atrakcyjną kobietą. Na swój sposób wręcz piękną. Była bardzo
smukła i poruszała się z ogromna gracją. Jej uroda zawsze
wzbudzała zainteresowanie mężczyzn nie dziwne więc, że w kilka
minut po tym jak zajęły zarezerwowany wcześniej stolik, obie panie
miały już towarzystwo. Andrzej,
który od początku adorował Renatę zdawał się być ślepy na
urodę jej koleżanki, czym wzbudził w Renacie zainteresowanie. I to
nie dlatego, że czuła się mniej atrakcyjna od Ireny. Były
zupełnie inne. Renata była atrakcyjna na innym poziomie odbierania
estetyki. Była elegancka i skromna. Nosiła bardzo stonowaną
delikatną biżuterię i nie poprawiała swojej urody zbyt
intensywnym makijażem. Była też o sześć lat starsza od
przyjaciółki.Wieczór
upłynął tym dwojgu na rozmowie i tańcu. Okazało się, że mają
wspólne zainteresowania i pasje. Oboje byli po życiowych
przejściach ale na tym etapie znajomości nie chcieli o tym
rozmawiać. Andrzej sprawiał wrażenie ciepłego, miłego
,wrażliwego człowieka. Był przystojny, wysoki, dobrze ubrany i
używał wody toaletowej której zapachu nie sposób określić ale
też nie sposób go zapomnieć. Był bardzo dobrze wychowany dbał o
to by w jej kieliszku zawsze było wino i wstawał od stolika za każdym
razem gdy ona wstawała, czekał aż usiądzie, a kiedy mówiła
patrzył na nią takim wzrokiem jaki każda kobieta chciałaby ujrzeć
w oczach swojego mężczyzny. To całkiem „zbijało” Renatę z
tropu. Nawet przeszło jej przez myśl, że ten mężczyzna jest nią
zauroczony. Czas spędzony wspólnie w lokalu minął bardzo szybko. Renata pozwoliła Andrzejowi odprowadzić się
do domu. Przez całą drogę śmiali się opowiadając nawzajem
historie o swoich klientach. Andrzej był adwokatem pracującym w
dużej miejscowej kancelarii prawniczej. Szli
obok siebie czując jedynie na odległość ciepło swych ciał. W
żaden sposób nie starali się przekraczać niewidzialnej granicy
cielesności pomiędzy sobą, ale kiedy przystawali na moment z
jakiegoś powodu ich palce dłoni muskały się delikatnie. To było
tak niewinne i zmysłowe doznanie, że za każdym razem Renata
oblewała się rumieńcem dziękując w duchu opatrzności, że jest
ciemno i Andrzej nie będzie miał możliwości dostrzec jak na nią
działa. Gdy stali już pod jej domem przysunął się do
niej tak blisko że musiała plecami oprzeć się o drzwi. Czuła na
swoich ustach jego oddech. Patrząc na nią wzrokiem drapieżnika,
wsunął rękę pod jej sukienkę delikatnie pomiędzy nogi tak jakby
chciał sprawdzić czy jest wilgotna, dotknął jej majtek musnął
po nich palcami dłoni. Przez delikatną koronkę bielizny czuła
wręcz parzące opuszki jago palców. Zadrżała. Szybko zabrał rękę
i szepnął muskając nosem jej policzek: -Piękna
koronka. Dobranoc. Nie
wie jak wydobyła z siebie głos ale odpowiedziała – dobranoc –
i patrzyła za odchodzącym mężczyzną łapiąc haust powietrza w płuca. Miała wrażenie, że tym jednym zmysłowym gestem ją
poddusił. Po
tym wieczorze zdarzenia potoczyły się błyskawicznie. Dzwonili do
siebie w ciągu dnia i nocy rozmawiając godzinami, pisali e-maile
ale spotykali się bardzo rzadko. Oboje jak twierdzili mieli zbyt
dużo pracy. Postanowili jednak spędzić razem kilka dni urlopu.
Wybrali nietypową formę wypoczynku jak dla poznającej się pary,
objazdową wycieczkę autokarową „Chorwacja perłą Bałkanów”
z tak napiętym programem zwiedzania, że zastanawiali się czy
wytrzymają tę podróż kondycyjnie. Andrzej zaproponował, aby
podczas podróży mieli dwa osobne pokoje. Nie oponowała. Cieszyła
się. Nie chciała niczego zepsuć. W roli adorowanej kobiety czuła
się fantastycznie. Oczywiście to co zaszło między nimi pierwszego
dnia pod drzwiami jej domu zadziałało na jej wyobraźnię
nieprawdopodobnie intensywnie. Od tego pierwszego dnia pragnęła
Andrzeja z całą siłą kobiecości, ale niczego nie chciała
przyśpieszać. Siedem
wspólnie spędzonych dni w towarzystwie Andrzeja spowodowało, że
Renata nie wyobrażała sobie by mogli nie być razem. W Chorwacji
opowiedziała mu o swoim życiu, a on jej o swoich kłopotach z
prawem. Jakaś dziewczyna wytoczyła mu sprawę sądową o gwałt.
Renata była zszokowana informacją, ale za nic w świecie nie
uwierzyła dziewczynie. Bez zastanowienia i bez zastrzeżeń przyjęła
wersję Andrzeja, że zakochana w nim po uszy smarkula po porzuceniu
przez niego, się mści. Nawet przez chwilę przez myśl jej nie
przeszło , że to mogłaby być prawda. Przecież te długie
chorwackie wieczory na których śmiali się bez opamiętania, albo
milczeli patrząc godzinami w gwiazdy sącząc miejscowe wino, były
takie niewinne. Jedyna bliskość cielesna na jaką sobie pozwalali,
to dotykanie dłoni. Raz
tylko Andrzej zapominając się chyba na chwilę, chwycił ją i
przygarnął do siebie bardzo mocno i agresywnie, tak że przywarła
do niego całym ciałem. Czuła jego wzburzoną męskość uwięzioną
w spodniach, na swoim brzuchu, ale on nie zrobił nic tylko ciężko
oddychając patrzył na nią tym nieprawdopodobnym, dzikim wzrokiem.
***
-Nie
denerwuję się wcale. Ta sprawa zabiera mi tylko czas, nie emocje -
odpowiedział kiedy siedzieli na tarasie małego baru śniadaniowego.
-To
może spotkamy się gdzieś wieczorem i oblejemy twoje uniewinnienie
– zapytała z nadzieją w głosie.
-Dobrze...
- zawiesił to wypowiedziane powoli słowo w czasie jakby się nad
czymś zastanawiał – Taka okazja, to specjalna okazja, wynajmę
dla nas apartament w Hotelu Starzyński z najpiękniejszym widokiem
na Wisłę, co Ty na to?
-Zgoda
– odpowiedziała prawie szeptem -Mam
tylko jedną prośbę – mówiąc to gapił się na nią z błyskiem
w oku – Załóż te koronkowe majtki które miałaś na sobie kiedy
cię poznałem – dodał zniżonym głosem. Nie
odpowiedziała zarumieniła się po same uszy i zawstydziła swojej
reakcji -
Muszę lecieć do zobaczenia wieczorem – rzuciła wstając od
stolika i chcąc ukryć swoje zażenowanie delikatnie odwróciła
wzrok. Do
końca dnia nie umiała się już na niczym skupić. Nie umiała
zebrać myśli. Jakże była szczęśliwa. Wyobraziła sobie, że w
ten właśnie wieczór nastąpi coś, co całkowicie odmieni jej los.
Coś co pozwoli odzyskać jej wiarę w mężczyznę. Pomyślała, że
jest zakochana. Oczywiście podzieliła się tą myślą z Ireną,
wykonując do niej kilkanaście telefonów. W każdej rozmowie
dziękowała przyjaciółce, że ta namówiła ją do wyjścia do
lokalu dla singli, w jeden z piątkowych marcowych wieczorów, sześć
tygodni temu, gdzie poznała Andrzeja. Idąc
do hotelu Renata była trochę spięta i lekko przerażona. Nie
rozumiała skąd to uczucie lęku? Przecież Andrzej był uroczym
delikatnym facetem. Szokowało ją to jak bardzo go pragnie fizycznie
ale nie chciała sobie wyobrażać jak spędzą ten wieczór. -Pięknie
wyglądasz – powitał ją ujrzawszy w drzwiach apartamentu.Uśmiechnęła
się w podziękowaniu za komplement i weszła do środka. Widok na Wisłę jaki zobaczyła w przeszklonych
drzwiach tarasu, zapierał dech w piersiach. -
Rozgość się, szampana? -Poproszę
– odpowiedziała słabym drżącym głosem. Andrzej
wstał z kanapy na której siedział i podał jej kieliszek pełen
trunku. Zdziwiło ją, że miał na sobie tylko lniane czarne
spodnie. Był ładnie naturalnie zbudowany a jego skóra miała
złotawy odcień. Renata zwróciła uwagę na jego bose,
wypielęgnowane stopy. Ładne stopy. -To
co zaczynamy- uśmiechnął się i przywarł do niej gwałtownie. -Zaczekaj
proszę – próbowała go od siebie delikatnie odsunąć by mieć
czas i móc nacieszyć się chwilą. Nie przyszła tu przecież tylko
na seks. -Nie
maleńka, za długo czekałem – odpowiedział pół szeptem
jednocześnie uderzając ją mocno w twarz. Upadła. Szkłem potłuczonego kieliszka pokaleczyła dłonie.
Była tak zaskoczona i zdezorientowana, że nie potrafiła wydobyć z
siebie żadnego dźwięku. Andrzej brutalnie ciągnął ją za włosy
do sypialni. -Wstań
suko! - wrzasnął gdy byli w pokoju – Teraz się zabawimy! Chciała
krzyczeć ale on już obejmował swoją dużą dłonią jej smukłą
szyję uciskając skutecznie krtań. Dusiła się. -Spróbuj
krzyknąć, dziwko a nie wyjdziesz z tego żywa – syknął z
wściekłością jednocześnie drugą ręką zrywając z niej
koronkowe majtki. Zaczęła dygotać i łzy spływały jej po
policzkach. W jego oczach dostrzegła zwierzę. Poddała się. W
myślach walczyła już tylko o życie.
Powyższy tekst stanowi wyłączną własność autora i nie może być wykorzystywany i powielany bez jego zgody. ( Dz. U. 1994 nr 24 poz 83 z póź zm )
Oczywiście wciągnęło mnie twoje opowiadanie. Ale w pewnej chwili, gdzieś w połowie treści, włączył się u mnie system bezpieczeństwa. I ostrzegł. Lokal dla singli. Tak. Ten właśnie wyraz ostrzegł mnie. Twój Andrzej to profesjonalista w stylu telewizyjnego tulipana. Taki serial był kilkakrotnie emitowany. Ta sama oprawka czyli out look pseudobohatera. Nienaganne formy, dystans. działanie bez pośpiechu - a jakże celowe i przemyślane. I aż za gorzkie rozczarowanie bohaterki.
Przeczytałem z zapartym tchem. Tekst jest, niestety, życiowy. Ile osób ma dwa oblicza - jedno wspaniałe, klarowne, a drugie...no właśnie takie. Cóż, ciężko mi jest cokolwiek napisać, jestem wstrząśnięty, a w mojej głowie kłębią się różne myśli. Tacy zwyrodnialcy powinni gnić, a wielu takich przecież chodzi po świecie i uczynki uchodzą im na sucho. Niestety.
Strasznie trudno komentować taki temat. Opowiadanie wbija w fotel, wstrząsa człowiekiem, przychodzą różne negatywne myśli, przypomina że są na świecie i tacy ludzie... Opowiadanie się dobrze czytało, masz dar do opowiadania - naprawdę. Musisz wydać coś kiedyś, bo marnuje się taki talent. Przeczytałem i nadal nie mogę uwierzyć że człowiek to czasem zwierze, (nie obrażając zwierzą), że są tacy ludzie, którzy kierują się instynktem. Trudno czasem pogodzić się z takim faktem... Tylko żal i współczucie....
Nie znoszę kiedy się zaczyna jakąś myśl i jej nie kończy, ale zaczekam. Lubię kiedy się cokolwiek w tekstach dostrzega :). W żaden sposób nie chciałam napiętnować mężczyzn ! Uwielbiam ich. Pomimo.... i nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Ludzie są różni bez względu na płeć. Dodam jeszcze tylko ,że mój cykl opowiadań zatytułowany jest Chwile bo głównie o nie mi chodzi. O chwile które w życiu człowieka zmieniają wszystko począwszy od stanu posiadania bo psychikę i może stąd wynika ten dramatyzm i jak to określiłeś czarny kolor w moich tekstach. Łatwiej mi jest pisać o tych trudnych dramatycznych chwilach, gdyż znam ich smak, znam te emocje. Mogę oczywiście spróbować napisać też o tych radosnych momentach nie wiem tylko czy będę w nich tak samo wiarygodna. Krzysztof dziękuję za komentarz straciłam już bowiem nadzieję, że ktokolwiek te moje wypociny czyta .
heh ja nic przeciw "czarnemu kolorowi" nie mam, sam tak piszę od lat, a Twój pomysł na "Chwile" bardzo mi się podoba. Każdy ma takie momenty w swoim życiu, kiedy podjął jakąś decyzję albo decyzja została za niego podjęta. Do końca życia pozostają pytania "co by było gdyby".
Jesteś czytana:) tylko jakoś czytacze mają opory by ślad po sobie zostawiać hehe
Hmm Tak siedzę i się gapię w ten monitor. Najchętniej bym chyba nie mówił nic, ale postaram się. Tekst jest jak zawsze, wcisnął, złomotał, sponiewierał. Jeśli Anka jeszcze raz mi powie, że piszę w czarnych kolorach, to wyślę ją do Ciebie. Opowiadanie bardzo mocne i trzepie mnie po uczuciach dalej...
Iga ma rację, że powinnaś spróbować napisać coś dłuższego. W tym opowiadaniu "nie podoba" mi się tylko jedno. W połowie tekstu naprowadzasz czytelnika na ciąg dalszy, tak więc zakończenie nie jest zaskoczeniem, a moim zdaniem powinno być, tekst by zyskał. Co nie zmienia faktu, że łomotnęło, potrafisz grać na uczuciach. Chętnie będę czytał kolejne, a jak to zrobię zobaczę czy pewne moje spostrzeżenie to fakt, czy tylko złudzenie. Wtedy może powiem:)
A sama treść. W końcu nie napisałaś tego chyba tylko po to zagrać na emocjach. Podchodząc więc do tematu bardzo poważnie zwrócę tylko uwagę na fakt, że jest "druga strona". Nie zawsze tym złym jest samiec, niestety taki stereotyp zachowań pokutuje wśród ludzi. Prawda często bywa zaskakująca i zakrawa na jakąś życiową farsę. Często to samiec jest gwałcony, i choć sposób jest inny, to często nawet bardziej perfidny. Kobiety są mistrzyniami w zabijaniu, tylko stereotyp nie pozwala na dopuszczenie takich myśli. Więc jesteśmy źli, podli, kłamiemy i oszukujemy... A czy to prawda? To już inna bajka.
A tekst... powtórzę tylko raz jeszcze. Złomotał mnie.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. [ Rejestracja | Wejdź ]