Jego
pasją są konie... Odważny, wysportowany, chwilami bardzo samotny.
Pracuje okazyjnie jako stajenny w stadninie córki. Pomaga, wykonuje
drobne naprawy. W wolnych chwilach dużo czyta i, jak sam mówi, "próbuje
pisać". Oceńcie sami.
Biuro matrymonialne
Stanęła w drzwiach.
- I co córuś? Odrobiłaś lekcje?
- Nie mamusiu. Te całki to taka nuda.
Masakra. Co w tych szkołach uczą...
- A jest tatuś?
Krytycznym wzrokiem spojrzała na bałagan
panujący w kuchni. Niepozmywany stos naczyń
piętrzył się w zlewozmywaku. Podłoga była
pełna plam i widać było kurz. Kuchenka zachlapana tłuszczem lepiła się od resztek jedzenia. Wiadro na
śmieci wystawało z niedomkniętych drzwi
szafki.
Już z daleka widziała leżące obok puste
plastikowe butelki po mleku, pogięte
opakowanie po nektarze bananowym. Dalej nie
miała odwagi zaglądać.
- Tatuś mi powiedział, że idzie na jakąś
degustację, bo to okazja.
Westchnęła. No tak – pomyślała. - Co ja w nim
widziałam na początku naszego małżeństwa
?
Wówczas były romantyczne spacery we dwoje,
wspólne wycieczki w góry z innym
zaprzyjaźnionym małżeństwem. Mieli tylko
jedno dziecko, które chętnie szło z nimi w
plener i nocowali wspólnie w namiocie. Mała
miała jak na swój wiek zdumiewającą
kondycję, była ciekawa przyrody i nie
odstraszały jej niewygody noclegu pod
namiotem. Podziwiali razem gwiazdy a gdy
zasnęła, kochali się. Podobnie postępowali ich znajomi, właśnie
to drugie małżeństwo. Nie mieli dzieci i
dlatego chętnie pomagali ich córce, a nawet
czasami nosili ją na barana. Licencjat mąż jej zdobył za pieniądze
mamusi. Za jej namową rozpoczął pracę
zawodową i szybko się zniechęcił,
oczekując, że pracodawca będzie go podobnie
hołubić jak własna mamusia. Szybko stracił pracę. Na początku wcale go
to nie zmartwiło. Żona była farmaceutką i
kontynuowała tradycje rodzinne. Jej rodzice
mieli znana firmę produkującą nie tylko
leki , ale specjalizowali się w produkcji
kremów kosmetycznych. W domu nie brakowało
pieniędzy. Jej teściowa miała temperament
choleryczny i była bigoteryjną dewotką.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie
rozdziela – mawiała często na spotkaniach
rodzinnych. Teść przeważnie milczał
Trzasnęły drzwi. Jej pan i władca wtoczył
się chwiejnym krokiem do mieszkania. Widać
było, że wrócił już podpity.
- Wiesz, na tej degustacji to prawie nic
nie podali do jedzenia. Jakieś krakersy,
słone paluszki i owoce. Zgłodniałem
porządnie. I jeszcze musiałem słuchać
bzdetów – powiedział. - Tak się wkurzyłem,
że chlapnąłem sobie później po piwku. Dawaj
obiad. Co, jeszcze nie gotowy?
- Przecież wiesz, że pracuję prawie cały
dzień – powiedziała ugodowo. A obiad był w
lodówce.
Jednak ręce jej się roztrzęsły i w
pośpiechu rozlała trochę zupy. Pan i
władca, nie czekając na obiad, wyłowił z
lodówki dwie butelki piwa. Córka milczała. Prawie codziennie
powtarzały się takie sceny.
A czytałam - pomyślała żona –
następujące ogłoszenie. Gdzie to było? Nie
pamiętam:
Bożena, 34, tłumacz. Pracuje w
tłumaczeniach i uczy angielskiego. Jestem
stuprocentową kobietą – ze wszystkimi tego
konsekwencjami. Raz zdecydowana, innym
razem całkiem...
Powyższy tekst stanowi wyłączną własność autora i nie może być wykorzystywany i powielany bez jego zgody. ( Dz. U. 1994 nr 24 poz 83 z póź zm )
Zgadzam się z Gosiakiem. Fajny kadr z życia, temat wart uwagi i "naświetlenia". Zgadzam się też, że tekst by pasowało ponownie "postawić na warsztat" bo warto by było nad nim popracować, poddać go ostatniemu szlifowi którego moim zdaniem potrzebuje. Też w pewnym momencie się pogubiłem:) Warto poprawić sposób narracji. To co do mnie "krzyczy" od pierwszego razu gdy tekst przeczytałem to zlewozmywak który występuje trzy razy w ciągu pięciu zdań... Trochę go tam za dużo. Poprawiłbym też miejscami interpunkcję i budowę zdań. To tylko takie moje uwagi przeciętnego czytacza, za krytykę ich nie uważaj
Bardzo dobry temat i pomysł na miniaturowe opowiadanie. Jest w nim historia, można ją opowiedzieć , ale należałoby trochę popracować nad stylem tej opowieści. Ja czytając trochę się pogubiłam - uciekł mi gdzieś sens... Proponuję nad tym tekstem popracować, bo warto To jest fajny kadr z życia i świetnie wpasowuje się w cały cykl opowiadań "chwile". Pozdrawiam.
Smutna to rzeczywistość, ale jakże często tak właśnie jest - jedno się stara, drugie tylko spija śmietankę, nie powiedziawszy nawet zwykłego"dziękuję". Pozdrawiam:)
Ania. A wystarczy tylko zwykły podział obowiązków w wypadku podmiotu literackiego. Ty gotujesz - ja zmywam. Ty przynosisz zakupy z samochodu do klatki schodowej - ja je wnoszę na któreś tam piętro do mieszkania. Ty idziesz do pracy - ja mam wolne i odprowadzam pociechę / pociechy do szkoły lub przedszkola. Przykładów można by mnożyć. W ten sposób nie oddalamy się od siebie a nasze drogi się krzyżują.
Ładnie się prezentujesz w prozie Szalonykoniu Poruszasz trudny temat kryzysu w rodzinie. Kobieta okazuje się skałą, która utrzymuje tę kruchą budowlę...
Kryzys w rodzinie polega na jednostronnej postawie partnera. I to wyłącznie jak super macho. Egoizm do imentu, chęć dogodzenia sbuie za wzelką cenę. I oczywiście zero empatii. Problem pijącego męża poruszały równiez media. Do napisania tej prozy faktu zainspirował mnie artykuł, który ukazał się 15 sierpnia 2013 roku w Interii.pl. autorstwa Agaty Passent, dziennikarki i absolwentki uniwersytetu Harvarda pt: Ojciec we mgle. Dziękuje ci za komentarz i przesyłam
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. [ Rejestracja | Wejdź ]