_______________________________________ Przetaczałem
się z boku na bok jadąc rano autobusem linii 512 w Krakowie. Wczesna
godzina, zaspane twarze, spojrzenia ludzi utkwione gdzieś i zawieszone w
przestrzeni... Niby bez związku, ale zacząłem się zastanawiać nad
potrzebą posiadania... Bo dużo mówimy o potrzebach duchowego rozwoju, ale...
Konsumujemy wszystko co się tylko da. Przynosimy do domów wciąż nowe nabytki które stanowią ponoć istotny element naszego otoczenia. Jesteśmy stadem konsumentów atakowanych ze wszystkich stron reklamą ponoć niezbędnych nam do życia specjałów. Ileż to razy wracałem do domu po wizycie w "dużym sklepie", wyciągałem po kolei zakupy i ze zdumieniem odkrywałem kolejne produkty które jakimś cudem znalazły się w koszyku. Bo po jaką cholerę potrzebna mi kolejna patelnia ( jajecznica to szczyt moich kulinarnych osiągnięć ), po co przytargałem do domu to dziwne urządzenie kuchenne które jeszcze kilka godzin temu wydawało mi się do życia niezbędnie potrzebne, a teraz nawet nie wiem do czego służy i gdzie je postawić.
Każda kobieta pragnie szafy pełnej ubrań i butów. Każdemu mężczyźnie zaświecą się oczy na widok telewizora z jeszcze większą przekątną ekranu. Potrzeba posiadania stała się dla nas czymś nad czym chwilami nie panujemy. Często do tego właśnie sprowadzamy samych siebie, do roli konsumentów.
Potrzeba posiadania ma czasami jednak inne, ciekawsze oblicze. Pragniemy partnera, partnerki. Szukamy po ludzkich bazarach, wchodzimy na czaty, przeglądamy społecznościowe portale. Tradycyjny sposób poznawania ludzi powoli odchodzi w zapomnienie. Potrzeba posiadania kogoś... Bardziej naturalna niż ta która zmusza mnie do kupienia zestawu audio którego i tak nie uruchomię w pełni jego możliwości, bo sąsiedzi by mnie zlinczowali. Ale mam... Posiadam... Przecieram szmatką by się nie zakurzył i rozsadza mnie duma. Mam... Posiadam... I kolejny raz łapię się na tej cichej myśli uporczywie, choć nieśmiało dobijającej się do mojej czasami nawet świadomej świadomości. Pragnę posiadać też czas na chwilę z samym sobą, na rozmowę o niczym z kobietą, na odpłynięcie w inny świat z książką i lampką czerwonego półwytrawnego wina, na robienie niczego, na spacer bez celu po lesie czy wycieczkę z aparatem fotograficznym. I tak sobie wtedy myślę... Bogu dzięki, że nie stałem się jeszcze zaumatyzowanym konsumentem.
Konsumpcjonizm w naszym społeczeństwie ma jeszcze inną podstawę, tę historyczną. U nas do niedawna niczego przecież nie było. Sama pamiętam czas, kiedy jako 11- letnia dziewczyna stałam z moją Mamą w nocy, w kolejce pod sklepem meblowym, by móc rano kupić szafę. Teraz wydaje mi się to zabawne, ale wtedy kupowaliśmy cokolwiek i nie ważne czy było potrzebne czy nie, rzucono do sklepu, trzeba się zapisać w kolejce stanąć i to kupić. Po gitarę swoją pierwszą, też stałam w takiej kolejce, ale gitara to było moje marzenie. Pamiętam widok Mamy oglądającej niemiecką "Burdę", gazetę sklepu wysyłkowego, mającą w swoim asortymencie absolutnie wszystko. Myślę, że otaczamy się coraz to nowszymi, ładniejszymi, nowocześniejszymi rzeczami bo chcemy udowodnić sobie i całemu światu, że żyje nam się lepiej. A czy to jest nam potrzebne, czy nie? Ech! To już drugorzędna sprawa. Ja w każdym razie chodzę do sklepu już tylko z listą zakupów. Omijam sklepy z butami, torebkami, okularami i telefonami komórkowymi, czego i Wam kochani życzę. Rzeczy niestety nigdy nie zastąpią nam ludzi i nie wypełnią żądnej pustki, mogą jedynie nas dwa dni pocieszyć swoim widokiem.
Potrzeba posiadania kogoś blisko siebie to normalny odruch, to nie jest zapełnienie pustki. (bo nie można nic na siłę przecież). Czekamy na tę osobę z utęsknieniem, ale gdy już ją znajdziemy - wszystkie problemy nagle znikają. A już niestety człowiek tak ma, że zaopatruje się w różne dziwne rzeczy, które później tylko zagracają mieszkanko i drapie się po głowie, mówiąc: "A po co mi to było?" Pozdrawiam
Może i jest tak jak mówisz. Puste miejsce wymaga wypełniania, to prawda. Co nie zmienia faktu, że ludzie którzy często tą pustkę mają wypełnioną, nie dostrzegają tego w sumie dosyć prostego faktu i uparcie patrzą w stronę "materialnego posiadania" zapominając, że wspólny spacer może być równie ważny i wartościowy co nowa np lodówka...