To ja.
Kobieta, matka, kochanka. Nazbyt emocjonalna na dzisiejsze czasy.
Amatorsko piszę, maluję, gram na gitarze i śpiewam. Zawodowo - opieka
paliatywna w Hospicjum.
Rocznica
Leżała krótką chwilę zanim podniosła
się z łóżka. Była dziwnie ociężała. Nie spała dobrze dzisiejszej nocy.
Coś jej się śniło ale nie pamiętała konkretnych zdarzeń. Pamiętała uczucia niepokoju i lęku, które wybudzały ją ze snu kilkakrotnie i pozostawiały na długie minuty w pół śnie. Nie
umiała określić skąd ten strach. Już dawno nie miała tylu powodów do
zadowolenia. Była pewna, że wszystko co złe ma już dawno za sobą. Przeciągnęła się leniwie, głośno ziewając i stanęła przy oknie. Odsunęła zasłony - piękny dzień - pomyślała. Omiotła
wzrokiem sypialnię. Panował w niej zwyczajny poranny nieład. Wróciła do
łóżka by poprawić na nim pościel. Zasłała je pledem i z powrotem
podeszła do okna by otworzyć je na oścież i wpuścić do sypialni świeże
powietrze. Lubiła tę poranną chwilę tuż po otwarciu okna. Uwielbiała
chłodne powietrze smagające jej jeszcze ciepłą, zaspaną skórę. Ta
poranna pieszczota wprawiała ją zawsze w dobry nastrój. - Cóż pora
się ruszyć - ponagliła się na głos i zastanowiła, gdzie może być jej mąż
Krzysztof o tak wczesnej porze? Słyszała przecież jak wrócił wczoraj
bardzo późnym wieczorem i kładł się do łóżka.
*
Krzysztof planował ten dzień od tygodni. Wiedział, że ona nie pamięta
dat i nie przywiązuje tak jak on uwagi do żadnych rocznic. Nigdy nie
miał jej tego za złe. Dla niego każdy wspólny dzień, każdy rok bycia
razem z nią to było coś wyjątkowego i zasługiwało na miano trwającego
zawsze święta. Pomimo wszystko właśnie na ten dzień Krzysztof postanowił
przygotować jej coś specjalnego. Coś co mogłaby zapamiętać i wpisać na
stałe do kalendarza, z którym od kilku lat się praktycznie nie
rozstawała. Dlaczego wybrał właśnie tę datę? To proste, w tym dniu ją
pierwszy raz zobaczył i w tym momencie ją pokochał. Nie wierzył że to
się zdarza, a jednak kiedy wszedł do wypożyczalni kaset video tuż przed
zamknięciem, w piątkowy wieczór równe 25 lat temu wiedział, że nie chce
już żadnego filmu na nadchodzący weekend. Nie chce niczego poza możliwością
pozostania w tym pomieszczeniu z tą rozbawioną jego widokiem
dziewczyną. Pamięta jakby to było wczoraj, że z wrażenia na jej widok z
hukiem wypadło mu mleko, które trzymał w rękach i spektakularnie
rozprysnęło się po świeżo umytej przez nią podłodze. Pamięta też dobrze,
że był przerażony tym co się stało, ale nie z powodu rozlanego mleka,
lecz z powodu uczuć jakie wzbudziła w nim ta młoda kobieta. Nie wie, nie
wie do dziś co go tak w niej urzekło. Nie była klasyczną pięknością z
okładek czasopism dla dorosłych, ale emanowała czymś tak bliżej
nieokreślonym, że nie mógł i nie umiał się temu oprzeć. Od pierwszego
dnia po dziś, ona jest dla niego zjawiskową pięknością. Wtedy była
wysoka, ładnie zbudowana, miała sportową, sprężystą sylwetkę, pięknie
zaokrąglone piersi i pośladki. Jej rude włosy gęstymi lokami opadały na
smukłe ramiona. Oczy, gdy na niego patrzyła, mieniły się kolorem
fiołkowego granatu z zielonkawym poblaskiem. Były nieduże, lekko skośne,
przenikające, zdające się wiedzieć wszystko o rozmówcy już po pierwszym
spojrzeniu na niego. Taką ją z tego dnia zapamiętał. Wiedział że
patrzyła wtedy na niego i zaśmiewała się do rozpuku. Miała przed sobą
osłupiałego z wrażenia faceta stojącego w kałuży mleka, w wypożyczalni
kaset video, w jeden z piątkowych wieczorów tuż przed jej zamknięciem. Jemu to nie przeszkadzało. Chciał z nią być od tego dnia już na
zawsze i tylko to było ważne.
*
Uporządkowała sypialnię i w pośpiechu weszła do łazienki. W pół drogi
przypomniało jej się, że nigdzie nie musi się śpieszyć. Ma wolny
weekend. Jedyna myśl jaka nie dawała jej w tym momencie spokoju to
pytanie, gdzie jest Krzysztof i dlaczego nie ma go o tak wczesnej porze w
domu? Czyżby jej się tylko śniło, że wczoraj późnym wieczorem wrócił. Od kilku dni intuicyjnie czuła, że on coś knuje. Znała go i
zauważyła, że ostatnio zachowuje się jakoś inaczej. Zupełnie jak wtedy
gdy przygotowywał dla niej wycieczkę niespodziankę do Karpacza. Ależ był
podekscytowany tą całą konspiracją! Ona udawała że niczego się nie
spodziewa. Nigdy nie przyznała mu się, że od początku wiedziała, że
przygotowuje dla niej wyjazd niespodziankę. Tamte lata to był ich
najlepszy czas. Było w nim wszystko miłość, zrozumienie, lojalność i
pożądanie. Na samo wspomnienie upojnych gorących nocy z Krzysztofem po
plecach przebiegł jej dreszcz. Był takim cudownym kochankiem. Wyczuwał
każdy ruch i napięcie jej mięśni, wiedział jak ją dotykać jak pieścić by
dać jej rozkosz. Wiedział jak ją wypełnić by drżała w jego ramionach
jeszcze długo po tym kiedy skończyli się kochać. Gdzie on u licha
jest? Nie lubiła już niespodzianek. Przez kilka ostatnich lat działała
całkowicie zgodnie z terminarzem. Planowała, przewidywała i realizowała
wszystko zgodnie z tym co było zapisane w kalendarzu. Żadnych
spontanicznych wyskoków. Tę samodyscyplinę wymuszał na niej rodzaj pracy
jaką teraz wykonywała i fakt że w jej życiu od trzech lat był
Piotr.
*
Kwiaty zostały przepięknie ustawione w salonie i wszystko zgodnie z
rozrysowanym wcześniej przez Krzysztofa projektem. Pracownicy kwiaciarni
z którą Krzysztof ustalał szczegóły szybko i profesjonalnie załatwili
sprawę, a najważniejsze jest to że załatwili ją cicho. Sypialnia w ich
małym domku jedną ścianą graniczy z salonem i największą obawą Krzyśka
było to, czy uda się wszystko rozstawić tak by nie obudzić żony. Udało
się i pomieszczenie utonęło w kwiatach. Żałuje, że nie będzie widział
jej miny gdy wejdzie do salonu, ale musiał wyjść wraz z pracownikami
kwiaciarni by dopilnować osobiście wszystkiego co przygotowywał
specjalnie dla niej, na ten dzisiejszy dzień i cały weekend. Pomimo
bardzo wczesnej pory Krzysztof chciał jeszcze popracować chwilkę w
biurze. Zawsze mu przecież mówiła: "chcesz by wszystko grało zaplanuj i
dopilnuj by twój plan został zrealizowany". Te słowa powtarzała tak
często jak często wieczorami wychodziła na kilka godzin z domu. Ostatnio
nawet jakby częściej. Zapracowywała się nawet teraz gdy już nie
musiała. Wiedział, że robi to dla niego i dla ich dorastającego już
syna. Tak jak wtedy gdy uległ wypadkowi i tylko ona wierzyła w to, że
wróci do zdrowia i sprawności fizycznej. Lekarze nie dawali dużych
szans na szybką poprawę, ale ona... Nigdy nie zapomni jak jednego
dnia przeorganizowała całe ich życie. Rzuciła swoją ukochaną pracę w
galerii sztuk pięknych, na którą tak długo czekała po ukończeniu
studiów. Ich czteroletniego wtedy synka oddała pod opiekę swoim rodzicom
na wieś. To wtedy pierwszy raz zauważył że w jej oczach coś zgasło.
Kurczowo trzymał się myśli że ten blask wróci, że to niemożliwe by już
go nigdy nie zobaczył. Obiecał sobie że zrobi wszystko by jej piękne
oczy nadal lśniły dwoma kolorami, fiołkowego granatu i jasnej zieleni.
Trzy długie lata trwała przy nim. Znosiła jego apatię, depresję i napady
furii. Ćwiczyła z nim, woziła po wszystkich specjalistach jakich
znalazła lub o jakich usłyszała, karmiła i kąpała. Twarda, nieustępliwa
jak skała, ale już bez tego blasku w oczach , który pokochał. Do dziś
nie wie jak jej się to udało, ale dopięła swego. On chodzi. Apartament
w jej ulubionym hotelu, jubiler, rezerwacja stolika i loża w Teatrze
Narodowym, taki miał plan na ten weekend, a wszędzie gdzie się znajdą
obsypie ją "morzem" kwiatów. Chciał widzieć ją szczęśliwą stąpającą po
świeżych kwiatach i bardzo chciał znowu zobaczyć jej lśniące oczy po
tych wszystkich latach, które jej zabrał.
*
Kiedy weszła do salonu, oniemiała. To co zobaczyła zaparło jej dech w
piersiach, a zapach unieruchomił na długie minuty. Salon był usłany
kwiatami od podłogi po sufit. Róże w najprzeróżniejszych kolorach
mieszały się z koszami jej ukochanych orchidei w jeszcze barwniejszych
odcieniach niż róże. W większości nie znała nazw roślin które miała
przed sobą. O co chodzi? - myślała. Co ja tu właściwie robię? Po co
tu weszłam? Ach tak, chciałam wyjść na taras by w promieniach majowego
słońca wypić kubek gorącej kawy - odpowiedziała sobie na zadawane w
myślach pytania - Tylko jak mam to zrobić by nie zepsuć tej misternie
układanej kompozycji kwiatowej? Usiadła na kanapie w salonie w
jedynym miejscu wolnym od kwiatów z kubkiem gorącej kawy w dłoniach i
próbowała zebrać wszystkie kłębiące się w jej głowie myśli w jakąś
logiczną całość. Próbowała odszukać jakikolwiek punkt by uczepić się go i
... Krzyśka nie ma w domu, od kilku dni był nie swój, coś
kombinuje, salon jest pełen kwiatów...data... Jaki dziś dzień? To musi
być klucz, ale za nic w świecie nie umiała sobie przypomnieć co
wydarzyło się siedemnastego maja, kiedykolwiek. Siedziała nieruchomo i
pozwoliła sobie na relaks wdychając nieprawdopodobną woń jaka ją
otaczała. Przez jej głowę przemknęło wspomnienie dnia w którym poznała
Krzysztofa i uśmiechnęła się szeroko na tę myśl. On Krzysztof Preis
(przeczytała później jego nazwisko na karcie abonamentowej wypożyczalni
kaset video) wpadł jak szalony, by na ostatnią chwilkę tuż przed
zamknięciem, wypożyczyć kilka filmów na nadchodzący weekend. Ona nowo
przyjęta pracownica wypożyczalni, dorabiająca do stypendium na pierwszym
roku studiów na Akademii Sztuk Pięknych, odwrócona do niego tyłem, bo
kończyła właśnie zmywanie podłogi i ten moment w którym odwróciła się
do niego i powiedziała: - Tak właściwie to już zamykamy bardzo
przepraszam ale ... - nie zdążyła dokończyć bo w pomieszczeniu rozległ
się huk pękającej foliowej torebki, a świeżo umytą podłogę zalało
rozbryzgujące się wszędzie mleko. - Bardzo przepraszam - próbował wydukać z siebie stojący przed nią i bezczelnie gapiący się na nią facet. -
Proszę nie przepraszać tylko stać spokojnie i zastanowić się nad
filmami jakie chce pan wypożyczyć na weekend, a ja tym czasem zajmę się
uporządkowaniem tego mlecznego bałaganu - odpowiedziała mu stanowczym
nieco poiritowanym głosem. W tej chwili uległa jego urokowi. Nigdy wcześniej nie widziała takiej bezradności i bezbronności w oczach
mężczyzny. Tak właśnie poznała Krzysztofa. Rok później pobrali się. Nie
kochała go szaleńczą miłością. On kochał ją za ich dwoje. Był od niej
sześć lat straszy. Był bardzo przystojny. Pamięta jak zastanawiała się
nad tym jak to możliwe, że tak przystojny mężczyzna mógł w ogóle zwrócić
na nią uwagę i zakochać się w niej, ale nigdy go o to nie zapytała.
Wiedziała o tym, że ma nad nim pewien rodzaj władzy, że on zrobi dla
niej wszystko, ale nigdy tego nie próbowała wykorzystać. Dopiero po
wypadku, gdy lekarze nie dawali mu szans na szybki powrót do zdrowia i
sprawności fizycznej, dopiero wtedy postanowiła użyć wszelkiej mocy i
zmusić go by walczył, walczył o siebie i o nich. Postanowiła, że mu
udowodni co można osiągnąć kiedy się tego tak na prawdę bardzo chce. Z
dnia na dzień rzuciła wymarzoną pracę, czteroletniego syna oddała pod
opiekę swoim rodzicom na wieś. Nauczyła się technik masażu osób z
porażeniem kończyn i wymusiła na fizykoterapeutce naukę kilku
niezbędnych ćwiczeń, którymi później "katowała" męża do granic jego
wytrzymałości. Pamięta jakby to działo się wczoraj...uczucie rozdartego
wnętrza i piekący ból w klatce piersiowej kiedy codziennie wieczorem
dzwoniła do domu rodziców by przeczytać małemu przez telefon bajkę na
dobranoc. Serce pękało jej za każdym razem gdy musiała odłożyć
słuchawkę. Nie chce sobie teraz przypominać jak bardzo tęskniła za
dzieckiem. Nie chce pamiętać jak walczyła o każdy grosz by starczyło na
rehabilitację i fizykoterapię Krzysztofa. Jak codziennie zastanawiała
się co może kupić, od kogo może pożyczyć pieniądze, a komu już musi
oddać. Trzy lata, całe trzy lata z których nie pamięta siebie. Bo jej
wtedy nie było. Liczyli się tylko jej mężczyźni. Liczył się tylko
Krzysztof i jego powrót do zdrowia. Nie rozumiała dlaczego te
wszystkie myśli naszły ją właśnie dziś, w tym dniu kiedy siedzi na
kanapie w salonie usłanym kwiatami, w dłoniach trzyma kubek gorącej
kawy, a to co złe ma już dawno za sobą i zastanawia się nad tym jakie
znaczenie mają te wszystkie pięknie ułożone tu kwiaty.
*
Krzysztof realizując swój misterny plan nie zapomniał o najdrobniejszym
szczególe. Wszystkiego osobiście dopilnował. Zarezerwował apartament na
weekend w jej ulubionym hotelu, potwierdził rezerwację stolika w
restauracji i loży w Teatrze Narodowym, a w klapie marynarki miał
schowane niewielkie fiołkowo niebieskie pudełeczko, w środku którego
znajdowała się delikatna bransoletka z białego złota wysadzana
brylancikami i akwamarynem. Kamienie na bransoletce połyskiwały podobnym
blaskiem do tego, jaki miała w oczach kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Do
tego którego tak dawno nie widział, a który tak dobrze pamiętał i za
którym tak bardzo tęsknił. Wydał majątek na realizację swoich
zamiarów, ale był na to od dawna przygotowany. Po wypadku rzucił się w
wir pracy. Założył własną firmę. Chcąc uciec od szarpiących nim męskich
rozterek pracował całymi dniami. Często zarywał noce. Nawet kiedy mógł to
nie chciał wracać zbyt wcześnie do domu, by nie dać jej szansy podjęcia
próby fizycznego zbliżenia. Po wypadku wmówił sobie, że jest
impotentem, że już nigdy nie będzie mógł się z nią kochać. Nie zgodził
się na terapię, którą zaproponował mu lekarz nie wierząc w jej
skuteczność. Miał świadomość, że ona czekała na niego. Była bardzo
cierpliwa i mądra. Czekała na niego całymi latami nie dając po sobie
poznać, jakie to było dla niej trudne. Więc teraz jedyne co musi
jeszcze zrobić to wrócić do domu, przytulić ją bardzo mocno i
opowiedzieć o wszystkim. Wyjaśnić, dlaczego? Pomóc jej zrozumieć. Po
rozmowie zabierze ją do apartamentu w jej ulubionym hotelu i będzie jak w
Karpaczu gdzie kochali się każdej nocy. Byli nienasyceni, pragnęli się
każdym nerwem, każdym mięśniem, zgrywali w każdym tempie. Uwielbiał brać
ją nagle, szorstko, a potem pieścić aż znowu była gotowa. Pamięta
dobrze jej miękkość, soczystość. Pamięta jej smak i zapach. Pamięta
każdą pieszczotę i dotyk którym go obdarowywała. Chce zapomnieć że
nie dał jej żadnych szans na wyprowadzenie go z błędu i pokazanie, że
nadal jest dla niej w pełni wartościowym mężczyzną. Lęk przed tym, że
mógłby ją w tej dziedzinie życia zawieść paraliżował go na tyle
skutecznie by ją ranić odrzucając, odpychając, pozwalając poczuć się
niepotrzebną i nieatrakcyjną. Dziś był gotowy to wszystko naprawić.
Pragnął jej jak nikogo na świecie. Kochał. Zaraz wróci do domu,
wszystko jej opowie i będzie jak dawniej. Jak przed wypadkiem. Jest
pewien, że właśnie dziś naprawi błędy tych kilkunastu lat.
*
Siedziała nadal na kanapie w salonie z pustym już kubkiem po kawie w
rękach. Ten bezruch był dla niej czymś nowym. Nie pamiętała kiedy
ostatnio tkwiła tak nieruchomo. To musiało być jeszcze przed wypadkiem
Krzysztofa. Wtedy wszystko było prostsze, bardziej naturalne,
wolniejsze. Po, było już zupełnie inaczej. Czy właśnie dziś musi do tego wracać? Nie umiała zapanować nad tymi wspomnieniami. Krzysztof
wrócił do zdrowia na tyle, by móc rzucić się w wir pracy w firmie którą
otworzył. Właściwie to wtedy przestali się widywać. Myślała że on za
wszelką cenę chce jej zrekompensować te trzy lata poświęcenia. Mięli
długi, tłumaczyła sobie więc, że Krzysztof pracuje tyle by jak
najszybciej je spłacić. Prosiła go jednak by częściej był w domu, mówiła
że chce by widywał się z synem, by był częścią życia jej i ich syna. Ona
także podjęła pracę, co prawda już nie w galerii sztuki, ale w bardzo
dobrze prosperującej firmie reklamowej. Nie było więc potrzeby by
Krzysztof zapracowywał się narażając swoje zdrowie na szwank. Pieniądze w
bardzo krótkim okresie czasu przestały stanowić jakikolwiek problem.
Ale wszelkie próby zatrzymania Krzysztofa i rozmów na temat tego jak
się czuje, co się z nim dzieje i ile pracuje kończyły się sprzeczką.
Domyśliła się, że praca i firma nie są głównym powodem nieobecności
Krzysztofa w domu. Przez myśl przeszło jej nawet, że może ma kochankę.
Że w ramionach innej kobiety zapomina o cierpieniu jakiego doznał w
ciągu tych trzech lat rekonwalescencji. I ta myśl paradoksalnie była dla
niej pocieszeniem, ale nie na długo. Sprawdziła to. Krzysztof nie miał
kochanki. Wtedy dopiero dotarło do niej, że jej mąż ucieka z domu od
niej. Nie chce by okazywała mu uczucia, nie chce by próbowała się do
niego zbliżyć, nie chce się z nią kochać. Była przerażona. Pamięta w
jaką panikę wpadła uzmysławiając sobie skalę problemu. Była pewna, że
Krzysiek nie czuje się sprawny fizycznie jako mężczyzna. Przeprowadziła
setki rozmów na ten temat z lekarzami Krzysztofa i każdy potwierdził to
co przypuszczała. Jej mąż wmówił sobie, że jest impotentem. Zrzuciła to
na karb stresu pourazowego, długiej rekonwalescencji i czekała. Dała mu
czas. Minęło bardzo dużo czasu. Minęły lata. Krzysztof zdawał się
spokojniejszy, osiągnął sukces zawodowy, zdobył pozycję. Częściej
zostawał w domu na weekendy, częściej się uśmiechał i jej przyglądał.
Zaglądał jej w oczy jakby czegoś w nich szukał. Jakby szukał w nich
siebie z dawnych lat. Postanowiła zaryzykować i spróbować zbliżenie,
zupełnie nie spodziewając się jego reakcji. Odtrącił ją brutalnie i
szorstko. Odtrącił używając słów, których już nawet nie pamięta. Pamięta
tylko ból jaki czuła długo po tym, gdy je wypowiedział. Poczuła się
upokorzona, odrzucona, niepotrzebna i mało atrakcyjna. Od tego dnia
dzieliło ich już wszystko. Coś w niej pękło. Nie chciała już dłużej
walczyć o Krzysztofa. Dlaczego właśnie dziś dopadły ją te wspomnienia ? - ponownie zadawała sobie to pytanie. Musi zadzwonić do Piotra. Już! Teraz! Natychmiast! Te
kwiaty ich zapach zaczyna ją przytłaczać i dusić. Musi stąd wyjść. Musi
uciec. Wynajmie apartament w jej ulubionym hotelu i zamieszka z
Piotrem. Wystarczy już udawania, że wszystko jest dobrze. Czas na
zmiany. Kiedy jak nie teraz? Gdzie do cholery jest Krzysiek?! Przecież
musi mu to wszystko powiedzieć!
*
Krzysztof wszedł do domu. Zaskoczyła go cisza jaką zastał, a w jego
nozdrza uderzył mdlący zapach kwiatów. Jego stężenie, intensywność na
dłużej były nie do zniesienia. Ona siedziała na kanapie w salonie
trzymając pusty kubek po kawie. Patrzyła na niego. Patrzyła mu prosto w
oczy. Znał to spojrzenie. Już wiedział, że się spóźnił. Wiedział, że
spóźnił się o kilkanaście lat. Ona właśnie w tym dniu, w tej chwili od
niego odeszła na dobre. Poddała się. Wszystko co najgorsze miała już
dawno za sobą.
Powyższy tekst stanowi wyłączną własność autora i nie może być wykorzystywany i powielany bez jego zgody. ( Dz. U. 1994 nr 24 poz 83 z póź zm )
On był od niej o sześć lat s t a r s z y - popraw literówkę. Nie straszy - tylko starszy. Piąty akapit dla ułatwienia. Fascynujesz treścią. Po tym wszystkim co dla niego zrobiła - wziął sobie...kochankę? Idiota do kwadratu. Brak mi mocniejszych określeń - usiądę więc na chwilę - mam nadzieję, że ja się nie spóźniłem z oceną postępowania twego ...Krzysztofa...A poddawać się? Za nic. Zaskakujesz puentą w momencie tak chwalebnej oceny swojej bohaterki.
Na pewno Masz smykalke do prozy, pomysly, lubie czytac proze I bardziej sie wczytuje niekiedy niz w poezje. Proza jest o wiele trudniejsza. Ale dobrze eat cwiczyc I cwiczyc. Krzysiu wie co mowi bo Sam pisze wiec on akurat zna sie na tym. W moim zdaniem w niektorych miejscach zdarzaja ci sie powtorzenia.zyciowa to na pewno jest ta proza tak jak Krzysiek zaznaczyl od razu zna sie koniec , co nie zawsze sprzyja w prozie... pozdrawiam serdecznie
Aż sobie westchnęłam, takie to prawdziwe...i najgorzej jest wtedy gdy człowiek ocknie się za późno, może postawić świat na głowie i na nic, koniec jest końcem...
Krzyś bardzo dziękuję za tak pochlebną opinię o tym opowiadaniu. Ciarki na Twoich plecach są dla mnie, bezcenne. Ja sama nie wiem, czy osiągnęłam cel jaki osiągnąć zamierzałam. Niech się wypowiedzą czytelnicy, jeśli jeszcze ktokolwiek zechce to opowiadanie przeczytać. Oczywiście zgadzam się z Tobą w kwestii zastrzeżeń, co do mojej interpunkcji. To była zawsze moja pięta Achillesowa, o czym Wy wszyscy tu na stronie piszący wiecie. Cóż próbowałam jeszcze raz co nieco poprawić, ale jaki jest tego skutek ...nie wiem. Jeszcze raz dziękuję za opinię.
Wow. Tak prawdę mówiąc to mnie przytkało. Niby gaduła jestem, a przynajmniej bywam, ale nie bardzo wiem co mam napisać. Umiesz opowiadać... Nawet nie jest istotne, że od początku wiedziałem jaki będzie koniec (choć nie sądziłem, że zamkniesz sprawę kilkoma zdaniami, co zresztą wyszło rewelacyjnie moim zdaniem ), przebiegłem za każdym zdaniem... Spojrzenie na tą samą sytuację z dwóch stron, zupełnie różnych, nie mających nawet wspólnej stycznej. Tak bywa z uczuciami, czasami jest za późno by coś naprawić, czasami jest to niemożliwe. Dlaczego? Nie wiem. Często słyszę jak ktoś do mnie mówi, że zawsze piszę na smutno. To samo mogę powiedzieć o Twoich opowiadaniach. Życie ma też swoją ciemną stronę, i też trzeba o niej pisać, choć czasami czytać taki tekst jest ciężko... Zbyt dużo się pojawia "odnośników", czasem wspomnień. Jednak pisać trzeba, ja czekałem na kolejną Twoją prozę, przyznaję się:) I nie zawiodłem się ani troszkę. Znów były ciarki na plecach...
Ale wiesz co? Właśnie z racji tego, że tak mi się podoba, i że tak lubię czytać Twoją prozę ( choć to czasami boli ) czepię się, i doskonale wiesz czego:P Ja bym przebudował trochę zdania, częściowo pociął, w innych miejscach połączył, zaprzągł bym do intensywnej pracy przecinki i kropki by odnalazły swoje właściwe miejsca:P Myślę, że warto byś nad tą stroną swojego pisania popracowała, tekst by cholernie dużo zyskał. Co nie znaczy, że jest zły... Skoro ciarki na plecach były, to dla mnie jest zajebisty:) Czekam na następne...
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. [ Rejestracja | Wejdź ]